Oficjalna kwota zbiórki zgłoszonej przez gorlicki sztab to 140 371,82 zł. To rekordowa kwota biorąc pod uwagę 27 lat grania orkiestry w Gorlicach. Podwoiliśmy wynik sprzed 6 lat. - mówi nam szef gorlickiego Sztabu WOŚP, Janusz Zięba.
Jak co roku w Gorlicach, Szymbarku, Ropicy Polskiej i Bobowej kwestowało 150 wolontariuszy, ta liczba nie zmienia się od lat, tyle mamy miejsc. Chętnych wesprzeć akcję WOŚP-u było więcej, można też powiedzieć, że ludzie byli bardziej hojni i chętniej wrzucali datki do puszek wolontariuszy. Dzięki gorliczanom oraz naszym przyjaciołom z Bobowej, Szymbarku i Ropicy Polskiej, udało się zebrać prawie o 36 tysięcy więcej niż w zeszłym roku. Nie chodzi tu o żadne ściganie się z wynikiem, ale taki jest po prostu pozytywny wymiar akcji.
Akcja z roku na rok się rozwija. Czy jest Pan dumny z jej efektów?
Muszę przyznać, że to wielka odpowiedzialność być szefem sztabu. Jeśli chodzi o powód do dumy, to tak, jestem dumny z wolontariuszy i wszystkich osób, które zgodziły się nam pomóc zorganizować finałowe imprezy. Udało nam się zrealizować wiele atrakcji, mimo że budżet na organizację mieliśmy bardzo skromny. Są wśród nas osoby, które wspierają WOŚP bez względu na ubiegający czas, i tu chciałem im w imieniu gorliczan serdecznie podziękować.
Jaki wpływ na młodych ludzi ma uczestnictwo w tego typu akcjach?
Myślę, że najważniejszy jest cel zbiórki. Ludzie mają świadomość tego, że dokładając kilka złotych do akcji, widzą jej efekty. Fundacja WOŚP kupuje sprzęt i można go zobaczyć wszędzie, również w gorlickim szpitalu. Zaangażowanie i wkład w zbiórkę uczy szacunku, młodzi ludzie czują się współodpowiedzialni za budowanie społeczeństwa obywatelskiego, za to że będą w przyszłości rodzicami i że ich dzieci będą mogły skorzystać z tej pomocy.
Gorlicki finał to imprezy i licytacje. Czy zdarzyło się coś wyjątkowego, ciekawego co Was, organizatorów zaskoczyło?
Najbardziej cieszy mnie fakt, że prawie wszystkie przedmioty wystawione na licytacje znalazły swoich nabywców. Największym wzięciem cieszyły się przedmioty WOŚP-u, limitowane wersje, były więc perełkami aukcji. Inne gadżety też zyskały nabywców, ostatnia licytacja zakończyła się grubo po godzinie 21. Nabywcę znalazły nawet najbardziej pospolite przedmioty, np. wielki kołacz, chleb czy lizaki z Muzeum w Jaśle, które zostały wylicytowane za 125 zł. Hitem okazała się aukcja pod hasłem „jeden dzień w pracy z Burmistrzem”. Tu padła kwota 777 złotych.
Tegoroczny finał zakończył się spektakularnym sukcesem. Szkoda, że wydarzenia z niedzielnego wieczora ostatecznie przyćmiły przekaz tej pięknej akcji. Nie poddajemy się i zapewniamy, że będziemy grać dalej. Do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Napisz komentarz
Komentarze