O historii zajączków, które zostały znalezione w Mszance, pisaliśmy TUTAJ. Później informowaliśmy Was o tym, że znalazła się osoba, która podjęła się zawiezienia ich do Lecznicy „Ada” w Przemyślu zajmującej się takimi zwierzakami.
Zaraz po przyjeździe futrzanych kulek do lecznicy, zajączki zostały zbadane – okazało się, że to dwa samce. Co ważne zostały przywiezione w świetnym stanie, a weterynarz podkreślał, że pani, która zajmowała się maluchami, należy pogratulować, bo zrobiła to perfekcyjnie.
Pani Małgosiu, karmienie kozim mlekiem co cztery godziny opłaciło się!
Niektórzy z naszych Czytelników zarzucili nam, że promujemy niewłaściwe zachowania, sugerując, że jeśli ktoś znajdzie małe dzikie zwierzę, to należy je oddać do takiego ośrodka.
Nic bardziej mylnego!
Chcieliśmy Wam pokazać, że jeśli potrzebujecie naszej pomocy – to jesteśmy. Mąż pani Małgosi, który znalazł zajączki – zabrał je do domu, na nic zdałoby się odwiezienie ich na miejsce, gdzie zostały znalezione – samica nie przyjęłaby maluchów przesiąkniętych zapachem człowieka. Jedynym ratunkiem było „odchowanie” maluchów do czasu, kiedy same będą mogły poradzić sobie na wolności.
I tu z pomocą przychodzi taki ośrodek jak ten w Przemyślu.
Zwierzaki – małe, chore, porzucone – znajdują tam schronienie, aż do chwili, kiedy weterynarze uznają, że będą w stanie poradzić sobie na wolności. Cały proces odbywa się przy jak najmniejszym udziale człowieka – bez dotykania, głaskania czy przytulania.
A więc co należy zrobić, kiedy znajdziemy maluchy dzikich zwierząt?
Zostawić i obserwować. Bezwzględnie nie wolno ich nawet dotykać, aż do czasu, gdy nie będziemy pewni, że samica do nich nie wróci. W innym wypadku zrobimy im krzywdę, bo narazimy je odrzucenie przez rodziców.
Ostatnio w lecznicy pojawiła się sarenka – człowiek, który ją znalazł dzień wcześniej na swojej działce, zaobserwował dwie małe sarenki, ale postanowił, że zostawi je w spokoju, a na następny dzień sprawdzi, czy nadal samotnie urzędują w jego ogrodzie. Okazało się, że jedna z nich została rozszarpana przez psy – wtedy był pewien, że ich matce najprawdopodobniej coś się stało, bo zabrałaby z jego ogrodu tę sarenkę, która przeżyła. I tak trafiła do ośrodka.
Niedawno pojawiły się też małe zajączki, które jeden z mieszkańców Przemyśla znalazł przed swoim domem podczas ostatnich w tym roku (ale w tamtych okolicach bardzo intensywnych) opadów śniegu. Nie było przy nich żadnych śladów dorosłego zająca – nie chcąc, żeby zamarzły zawiózł je do lecznicy.
Do przemyskiego Ośrodka Zwierząt Chronionych trafiają właśnie takie małe znajdy – zajączki, sarenki, jeże…
My najzwyczajniej w świecie cieszymy się, że te „gorlickie zajączki” są pod fachową opieką i wrócą do życia w swoim naturalnym środowisku.
Dziękujemy naszym Czytelniczkom – pani Ani i Monice, które zorganizowały transport maluchów do Przemyśla oraz pracownikom Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych za to, że od samego początku chcieli nam pomóc, cały czas konsultując różne możliwości dostarczenia zajączków do ich lecznicy i przyjęli je poza godzinami, w których ta jest otwarta.
Napisz komentarz
Komentarze