MKS Gorlice - Skawa Wadowice 75:77 (23:15, 14:25, 17:17, 21:20)
Pierwsza kwarta upłynęła pod dyktando gospodarzy, którzy od 5 minuty zaczęli zdobywać przewagę, dokumentując ją 8-punktowym prowadzeniem. W drugiej kwarcie to goście doszli do głosu, udowadniając że mają ambicję zawalczyć w tym meczu o pełną pulę.
Trzecia kwarta była najbardziej wyrównana, początkowo błysnęli gospodarze, odrabiając z nawiązką straty, by znów oddać pole przeciwnikom.
Ostatnia część spotkania okazała się najbardziej emocjonująca i nerwowa. MKS po dwóch "trójkach" Wojciechów Orlofa i Rykały, odrodził się i wyskoczył na prowadzenie. Na 4 minuty przed końcem tablica wskazywała wynik 67:61 i nic nie zwiastowało, że losy tego spotkania mogą się jeszcze odwrócić. Niestety tak też się stało, wadowiczanie przeprowadzili dwie skuteczne akcje z obwodu, które dwoma trójkami skwitował Sebastian Skrok. Na boisku zrobiło się bardzo nerwowo, stan meczu wyrównał się (67:67, 69:69). Ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Przemysław Cygan i to dzięki jego czterem kolejnym punktom MKS znów odskoczył (73:69). To właśnie w tym momencie rozpoczęła się czarna seria gospodarzy. Skawa zdobywała punkty a MKS gubił piłkę i grał nieskutecznie. Na boisku zawrzało a po jednej z akcji pod koszem Skawy doszło do przepychanek zawodników. W tej wojnie nerwów więcej zimnej krwi zachowali goście i to oni wykorzystując rzuty wolne, będące konsekwecją fauli taktycznych gospodarzy, przeważyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W ostatnich sekundach spotkania gorliczanie mieli jeszcze szansę na zwycięstwo ale rzut zza linii 6,75 w wykonaniu Jarka Opieli okazał się niecelny.
Napisz komentarz
Komentarze