MKS Gorlice - UKS Calipers Kielce 59:85 (19:17, 16:24, 15:23, 9:21)
Początek spotkania nie zwiastował katastrofy, która czekała gorlicką drużynę. Pierwsza kwarta to walka kosz za kosz, bark w bark, ze wskazaniem na gospodarzy spotkania. Kielczanie rozpoczęli mecz z dużą dozą ostrożności, badając przeciwnika, powoli wchodząc w mecz. Jednak widać było, iż z każdą akcją kielczanie rozwijają skrzydła i radzą sobie coraz śmielej. Gdy w 15 minucie spotkania objęli prowadzenie (25:26) nie oddali go już do końca spotkania.
Drużyna gospodarzy za sprawą swoich etatowych strzelców, Przemysława Cygana i Wojciecha Rykały dotrzymywała im kroku do 28 minuty w III kwarcie, gdy tablica wyników świeciła wynik 48:50. Końcówka tej kwarty należała już zupełnie do drużyny gości, która zdążyła rzucić gorlczanom jeszcze 11 punktów, tracąc zaledwie 2.
Czwarta kwarta obnażyła wszystkie słabości MKS-u. Wyczerpani koszykarze gorlickiej drużyny byli tłem dla skutecznie grających kielczan, którzy bezlitośnie wykorzystywali okazje do zdobywania punktów, zwłaszcza zza linii "trójek". Wynik 9:21 dla Calipers Kielce nie pozostawia miejsca do szerszego komentarza.
Mecz z drużyną Calipers Kielce potwierdził po raz kolejny brak wsparcia drużyny w trudnych meczach dla najlepszych strzelców drużyny, Cygana i Rykały. Gdy doświadczonych zawodników dopada zmęczenie, cała ofensywna gra gorlickiego zespołu traci impet a atak pozycyjny jest nieskuteczny i nie przynosi korzyści punktowych.
Napisz komentarz
Komentarze