Dzieje się, czy się nie dzieje?
To kwestia, z którą mierzymy się regularnie. Chociaż staramy się zachęcać Was do aktywnego uczestniczenia w wydarzeniach na gorlickim rynku kulturalnym, w świadomości wielu mieszkańców regionu miasto (i okoliczne miejscowości) pozostają miejscem, gdzie „nic się nie dzieje”.
Tymczasem od kilku tygodni dosłownie nie nadążamy z relacjonowaniem kolejnych wydarzeń, spotkań, koncertów i imprez dedykowanych mieszkańcom. W ogromnej większości są to imprezy niebiletowane. No i cóż z tego..?
Nawet mieszkając w Warszawie czy Krakowie można stwierdzić: tu nic się nie dzieje!
Brzmi śmiesznie? Owszem, ale jeśli weźmiemy pod uwagę postawę prezentowaną zarówno przez niektórych mieszkańców metropolii i mieszkańców naszego regionu, taka opinia może być prawdziwa. Nic się nie dzieje, jeśli nie chcemy tego dostrzec. Nie wychodzimy, więc nic się nie zmienia. Na zaproszenia odpowiadamy zaś krótko i zdawkowo:
Koncerty? to mnie nie interesuje.
Aktywność artystyczna? To dla dzieci i staruszków
Wystawa lub spotkanie z ciekawą osobą? No i o czym ja mam z nią rozmawiać!
Wymówek jest wiele, a mianownik wspólny: marazm
Dopóki nie wyjdziemy na imprezę, nie przekonamy się, że określona rozrywka naprawdę nam nie odpowiada. Festiwal „4 Strony Karpat” był tego doskonałym przykładem. Muzyka folkowa ma swój szczególny charakter. Nie wszystkim muszą się podobać ludyczne odniesienia i melodie. Całość, przygotowana na gorlickim rynku miała jednak szlif, którego nie powstydziłyby się wielkie i rozpoznawalne folkowe spotkania.
Było z klasą, o poziom wyżej, niż muzyka pop, która sączy się nam do uszu z najpopularniejszych stacji radiowych. Nie było prostych i oczywistych tekstów, ale liczne odniesienia do kultury, historii i literatury. Czasem zaskakujące porównania, innym razem muzyka z ogniem, który poderwałby do tańca (gdyby tylko temperatura była kilka stopni wyższa impreza byłaby zdecydowanie tańczona!).
W atmosferze chilloutu, na leżakach, muzyki i sztuki wizualnej doświadczali nieliczni. Rytm kolejnych piosenek wybijali stopami tak samo. Na ich twarzach rysowało się zadowolenie. Byli tu dlatego, że chcieli. Być może niektórzy po raz pierwszy: zaskoczeni tym, że jest tak przyjemnie. Inni, stali bywalcy podobnych imprez, także z uśmiechem oglądali kolejnych występujących i ludzi, którzy zdecydowali się uczestniczyć w tej zabawie.
Nie, nie było to grono wyłącznie młodych mieszkańców regionu. Owszem, ich również nie brakowało, pojawiały się rodziny z małymi dziećmi. Najmłodsi dawali upust emocjom w tańcu i rysując (wydzielona dla dzieciaków płyta rynku do dziś nosi ślady artystycznej ekspresji najmłodszych: rysowali kolorowymi kredami z wielką przyjemnością w sąsiedztwie wieloryba i eko-ośmiornicy). Niemało było jednak również osób, którym czas przyprószył głowy siwizną. Trudno jednak mówić o tym, by koncertów słuchały tłumy.
W sobotę i w niedzielę pojawiło się wiele tych samych twarzy.
I cóż, że powiemy, że było wspaniale, że polecamy i zachęcamy do aktywnego uczestniczenia w kulturze?
Z ciekawości, po zakończonych koncertach odsłuchaliśmy ponownie kilku kawałków. Zamieszczone w sieci utwory wydały się jednak blade, mdłe, zupełnie nie oddające tej energii, którą dzielili się artyści ze sceny. Na gorlickim rynku było klimatycznie i z sercem. Odsłuchanie tych samych utworów np. na YouTube powie nam o imprezie tyle, co oglądanie barwnego korowodu przez zamgloną, brudną szybę.
Koncertów nie da się „nadrobić”. Muzyka grana na żywo przykuwa uwagę dlatego, że jest ulotna. Ulotne są też emocje: w zdecydowanej większości pozytywne, których doświadczyli ci, którzy zdecydowali się wziąć udział w Festiwalu.
Cieszymy się, że mogliśmy być tam razem z Wami.
Mamy nadzieję, że w przyszłości spotkamy się znowu, ale wtedy dołączy do nas choć jedna z tych osób, które dziś tkwią w przekonaniu, że nic się nie dzieje.
Warto. Nawet, jeśli ma to trafić do nielicznych
Chcielibyśmy w tym miejscu z całą stanowczością stwierdzić, że Gorliczanie na to zasługują. Organizacja takich imprez pochłania niemałe koszta i ogromne siły. Nawet jeśli ma to być spotkanie dla nielicznych: warto.
Nie tylko pop-kulturą żyje człowiek, a Ci, którzy doceniają imprezy, takie jak miniony Festiwal być może zasługują na wyróżnienie i komplement od miejskich włodarzy.
To właśnie oni zanucą melodię duetu Kirszenbaum wiedząc, że dostępna w sieci wersja jest tylko cieniem, tej scenicznej.
Zapraszamy do obejrzenia barwnej fotorelacji z Festiwalu 4 Strony Karpat.
Napisz komentarz
Komentarze