To było popołudnie, jak każde inne. Po pracy razem z mężem zajęliśmy się ogarnianiem domowej rzeczywistości, więc kiedy odezwało się powiadomienie w telefonie, po prostu odebraliśmy nową wiadomość. Kolega potrzebował pomocy. Poprosił, żeby odebrać od kuriera jego paczkę i zapłacić za nią BLIK-iem – 1000 złotych. Zgodziliśmy się, bo dzień wcześniej spotkaliśmy go i rozmawialiśmy o tym, że zamówił potrzebne części do samochodu, więc i czas nadejścia przesyłki się zgadzał i kwota – relacjonuje nasza redakcyjna koleżanka.
Problemem był BLIK, bo żadne z nich nie miało aplikacji potrzebnej do wygenerowania kodu, dlatego zaproponowali, że zapłacą kurierowi kartą lub gotówką. Niestety oszust który, jak się potem okazało – włamał się do komunikatora ich kolegi, nalegał na BLIK.
Chcąc pomóc Marcinowi, poprosiliśmy innego kolegę o wygenerowanie kodu BLIK, bo wiedzieliśmy, że korzysta z takiej formy płatności. Wszystko było na dobrej drodze... żebyśmy dali się oszukać.
Opamiętanie przyszło wtedy, gdy oszust poprosił o podanie kodu przez komunikator, żeby mógł go przekazać kurierowi. Najpierw była mowa o tym, że kod ma trafić bezpośrednio do kuriera. Historyjka zaczynała się rozsypywać.
Mąż zadzwonił do kolegi, który do niego napisał z prośbą o pomoc. Okazało się, że ktoś włamał się na jego konto w komunikatorze. W sumie jedenaście osób, z listy jego znajomych, dostało taką samą wiadomość, jak my.
Wszystko trwało maksymalnie 15 minut, bo przecież presja czasu działa na korzyść złodzieja podszywającego się pod znajomego, który potrzebuje pożyczki tu i teraz.
Gdyby oszust, który włamał się na konto Marcina, napisał, że nie ma przy sobie gotówki, a terminal odrzuca jego kartę i potrzebuje kodu BLIK, bo stoi przed nim kurier z przesyłką, to dalibyśmy się nabrać. Niech nasz przykład będzie przestrogą dla wszystkich.
Trzeba być maksymalnie czujnym, jeśli nawet bliski znajomy prosi nas o pożyczkę za pośrednictwem komunikatora. A wystarczy jeden telefon, by rozwiać wszystkie wątpliwości.
Napisz komentarz
Komentarze