Gorlice. 4 czerwca 2010 roku. Godzina 4 rano
Mija właśnie dokładnie 12 lat od pamiętnego, czerwcowego poranka. Wtedy do Gorlic wszystkimi możliwymi ciekami wodnymi dotarła fala kulminacyjna, wywołana obfitymi i gwałtownymi opadami deszczu.
Deszcz padał nieprzerwanie od kilku godzin a jego ilość przerosła nawet przewidywania synoptyków.
Wezbrane wody wywołały wiele zniszczeń infrastruktury, zostało zerwanych wiele mostów i dróg, uaktywniły się osuwiska, zostały zalane domy i posesje, przez kilkanaście godzin wraz falami Ropy i Sękówki płynęły konary, drzewa, elementy infrastuktury, wszystko to co woda porwała i zabrała ze sobą.
Gorliczanie, którzy po nieprzespanej nocy, wybrali się rano do pracy, a na Zawodziu i wzdłuż ul. Kościuszki i Parkowej zastali na ulicy wodę do wysokości łydki. Ropa wylała podtapiając nawet Stację Statoil (teraz Circle K).
Wielu mieszkańców zostało ewakuowanych.
Mówiło się wtedy, że takiego kataklizmu Gorlice w ostatnich dziesięcioleciach jeszcze nie widziały.
Tak wspominają ten poranek gorliczanie
Relacje naocznych świadków, obserwatorów „wielkiej wody” nawet dziś wzbudzają emocje. Oto jedna z nich:
Dokładnie pamiętam tamtą noc i ranek. Mieszkam na Zawodziu w pierwszym bloku nad rzeką Ropą. Potężny deszcz trwający od popołudnia przez całą noc nie pozwalał mi zasnąć, co chwilę wstawałem do okna i patrzyłem w dal oczywiście zwracając uwagę na powiększający się stan rzeki.
Około 4 nad ranem, gdy do wystąpienia Ropy z wałów brakowało kilkudziesięciu centymetrów pojawił się na ulicy Nadrzecznej patrol straży. Obudziłem ojca żeby ewakuować samochód z garażu. Na początku nie chciał mi wierzyć ale jak spojrzał na rzekę to szybko pobiegł po auto. 20 minut później Ropa przelała się przez wały przeciwpowodziowe w okolicach galerii EP. Jeden z sąsiadów miał strażacką syrenę i zaczął nią wyć alarmując całe osiedle. Tylko w ten sposób udało nam się uratować większą część ruchomego mienia - służby nas nie ostrzegły przed żadnym niebezpieczeństwem, nie było komunikatów, worków z piaskiem, jakiejkolwiek pomocy.
Chyba mieliśmy z kilkoma innymi mieszkańcami dziwne przeczucie, że po wielu latach rzeka może ponownie zalać Zawodzie. Około 5 rano nie było widać w dolinie niczego prócz wody i mostu, który był odcięty jak wyspa. Po kilku godzinach woda ustąpiła ale popołudniu przyszła druga fala powodziowa, tym razem ostrzegał nas o niej Urząd Miasta. Tymczasem worki z piaskiem dotarły na Zawodzie już po całkowitym ustąpieniu wody. Wyłożyliśmy je przy wejściach do klatek schodowych ale nie zdały się na nic. Przeszkadzały jedynie strażakom w wypompowywaniu wody z piwnic. Tak to wyglądało z tej zalanej strony miasta. Następnego dnia zaczęliśmy porządki a sterta śmieci leżała na środku osiedla prawie dwa tygodnie - pisał komentujący o nicku Leśniczy Forestman
Jeszcze gorzej było w wielu miejscach naszego regionu. Najgorsze informacje dopływały z Tuchowa, gdzie woda zalała całe osiedle, a poziom fali sięgał dachów. To był kataklizm, jakiego to województwo dawno nie widziało (obejrzyjcie film na samym dole artykułu)
Oto relacje świadków tego wydarzenia, filmy amatorskie, będące dokumentem tamtych chwil. Zebraliśmy je wszystkie w jednym miejscu.
Jeśli ktoś posiada jeszcze inne ujęcia prosimy o kontakt. Opublikujemy je w galerii naszego portalu.
Gorlice, Tuchów. 4 czerwca 2010. Powódź
autor: Kedlawol
autor: xenawojowniczka1
autor: Redrusek1996
autor: bmw3202213
autor: mozambikpl
autor: k1tygrys
autor: sspiderr94
autor: DavidBoss87
autor: Kedlawol
autor: Monisia777777777
autor: klimek831
autor: jafarek
autor: JAGWEVR
autor: nw89333
Tuchów:
Napisz komentarz
Komentarze