Kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy historię o proboszczu, który ciągle gani wiernych, wytyka im najmniejsze błędy i „woła” o pieniądze – wzruszyliśmy ramionami. Ot zawsze znajdzie się jakiś niezadowolony we wsi.
Kiedy kolejny raz usłyszeliśmy podobne argumenty, w głowie pojawiła się myśl, że ktoś redakcyjnymi rękami próbuje rozdmuchać prywatny konflikt.
Kiedy „enty” raz w słuchawce padły te same przykłady, do tego ktoś przypadkiem coś opowiedział, inny dopowiedział, zaczęliśmy rozeznawać sprawę…
Wypytaliśmy „znanych” i „nieznanych”, redakcyjnych przyjaciół oraz osoby cieszące się zaufaniem mieszkańców owej wsi.
Mamy nadzieje, że ten tekst sprawi, iż ów proboszcz poczuje „oddech” na plecach, bo jeśli jego parafianie nie są zadowoleni z posługi, którą ma zaszczyt sprawować, to chyba czas się nad sobą zastanowić.
Od początku
Napiszcie o naszym proboszczu, bo nie ma na niego mocnych – usłyszeliśmy.
Co znaczy „nie ma na niego mocnych”?
Uważa, że „rządzi” parafią, że wszystko zależy tu od niego. Pomyliły się mu funkcje, on ma być gospodarzem, a nie właścicielem. Posługa nie jest osadzona w przywilejach tylko w obowiązkach – kontynuował nasz rozmówca.
Usiądźmy, porozmawiajmy.
Niekoniecznie – dodał.
Minęło kilka tygodni
Po 20 złotych miesięcznie od każdej rodziny. Wieś w rodziny bogata. 20 złotych – niedużo i dużo. Wychodzi 200 złotych rocznie, bo proboszcz „odpuszcza” nam dwa miesiące – opowiadał nasz kolejny rozmówca.
Dodatkowo proboszcz w czasie jednego ze swoich kazań stwierdził, że nie będzie rozliczany przed Bogiem za to, jak gospodarował parafią, ale ile dusz nawrócił.
A ile się odwróciło? – skomentował kolejny Czytelnik.
Wikary – to nie do wiary!
U nas wszystko kręci się wokół pieniędzy! – usłyszeliśmy innym razem.
Kolejny mieszaniec wsi kontynuował:
Katecheta płaci 1200 złotych miesięcznie za mieszkanie na plebani wybudowanej za nasze pieniądze! Ciekawe czy inni mieszkańcy wikariatu też uiszczają tak wysoki czynsz. Za kawalerkę w Gorlicach pewnie by mniej zapłacił, a przynajmniej miałby święty spokój.
Sakramenty w cenie
Papież Franciszek przecież go nie skontroluje. A nawet gdyby chciał to jak? Słowo przeciw słowu. Nie ma paragonu, pokwitowania. Nikt nie przyjdzie i nie powie – tak, dałem 1000 złotych za chrzest. A może jednak? – sugerowali nasi rozmówcy, którzy nie przebierali w słowach opisując sytuację w parafii.
Dzieci
Nasz proboszcz poucza dzieci, że za mało wrzucają do kościelnego koszyka. Powiedział im, że wystarczy, że popatrzy na dziecko i od razu widzi, jacy są jego rodzice – powiedziała w rozmowie z nami kolejna parafianka, wyraźnie zażenowana całą sytuacją.
Koszyk świeci pustkami
Mieszkańcy zaczynają szeptać, a i coraz częściej głośno mówią o swoim niezadowoleniu.
No, bo jak to tak – lista idzie przez wieś, a potem jeszcze co niedzielę na tacę dawać? Bez przesady – my nie śpimy na pieniądzach, ciężko na nie pracujemy - gromił jeden z naszych rozmówców, który nie krył swojego niezadowolenia nie tylko z powodu parafialnej kasy, ale również rządów nowego proboszcza.
Wskazywał między innymi na brak mszy w sobotnie popołudnie, która dla wielu mieszkańców była istotnym „elementem”, początkiem niedzielnego świętowania.
Lista zażaleń rośnie
Wszyscy nasi rozmówcy twierdzą, że sprawa nie skończy się tylko na „gadaniu”, jeśli proboszcz się nie opamięta.
On nie jest zły, tylko brakuje mu gospodarności, ale przecież nie każdy ksiądz musi być proboszczem – usłyszeliśmy od osoby, o której wiemy, że cieszy się dużym zaufaniem mieszkańców.
…
Wszyscy nasi rozmówcy chcą zachować anonimowość, chociaż dla nas anonimowi nie są.
Napisz komentarz
Komentarze