Jako jedyne materiały reklamowe, ulotki te nie trafiają jak na złość do naszych skrzynek na listy, ale przyklejane są nawet po kilka razy na jednym ogrodzeniu, zmuszając nas do posprzątania ich. Taka nachalna forma marketingu budzi jednak w wielu osobach niechęć.
Jednocześnie też powoduje, że w naszych głowach rodzi się podejrzenie, że coś z tą zbiórką jest "nie tak".
Nazwy stowarzyszeń i fundacji koordynujących akcje są zwykle zupełnie nierozpoznawalne. No cóż, nie każdy musi współpracować z Caritasem, PCK czy innymi powszechnie znanymi organizacjami o ogólnopolskim zasięgu. Nawet na naszym terenie działają liczne stowarzyszenia o lokalnym zasięgu działania. Tutaj jednak wydaje się, że spotykamy się z bardziej zorganizowaną siecią fundacji i organizacji, które cechuje bardzo podobny sposób działania (nastawienie na zbiórkę niepotrzebnej odzieży, ręczników, zabawek, pościeli; deklaracja wsparcia osób potrzebujacych i dzieci niepełnosprawnych oraz wspomniany, wyjątkowo denerwujacy sposób roznoszenia ulotek).
Pobieżne przeczytanie ulotki może sugerować, że zebrane rzeczy przekazane zostaną potrzebującym za pośrednictwem fundacji.
Szukając odpowiedzi na to pytanie od razu możemy sprawdzić w sieci podstawowe informacje: tak, fundacje organizujące zbiórki rzeczywiście istnieją. Zgadza się ich NIP, KRS, REGON. Łatwo odnajdujemy także strony internetowe, opcjonalnie także witryny FB. Zarówno strona internetowa jak i portal społecznościowy są jednak dość ograniczone w treści i nie dają nam odpowiedzi na najważniejsze pytania: jak faktycznie fundacje pomagają potrzebującym?
Dzwonimy wielokrotnie pod numery telefonu podane w ogłoszeniach - uporczywie milczą.
Poprzez formularze KRS docieramy do nazwisk osób, które reprezentują kolejne stowarzyszenia i fundacje. Łatwo odnajdujemy te osoby na popularnych portalach społecznościowych. Piszemy więc do nich wiadomości z kilkoma pytaniami na temat działalności stowarzyszeń, w których pełnią funkcje zarządcze. Odpowiedzi niestety nie otrzymujemy.
Fundacje nie są organizacjami fikcyjnymi czy widmowymi, jednak ich sposób działania pozostaje niejasny.
Zwykle są to organizacje bardzo małe, działające pozornie na ograniczonym terenie. Dziwi więc fakt, że ich ogłoszenia i działania docierają aż do naszego powiatu, zamiast koncentrować się w bliższej okolicy Krakowa, Rzeszowa, Tarnowa i innych dużych miast, w których zarejestrowane są te organizacje. Szukam więc kolejnych informacji w sieci, które pozwoliłyby mi jednoznacznie stwierdzić, czy pomoc świadczona taką drogą rzeczywiście dociera do potrzebujących.
W sieci nie brakuje zaś informacji o "szarej strefie" i "biznesie", który budowany jest na niepozornych zbiórkach odzieży dla potrzebujących.
Trudno generalizować, jednak bardzo liczne podobieństwa pomiędzy kolejnymi wiadomościami z całej Polski powodują, że z dużym prawdopodobieństwem, możemy wskazać, jak naprawdę wygląda pomoc świadczona za pośrednictwem takich zbiórek.
Fundacje i organizacje zajmujące się tego typu akcjami to w tym momencie ogromny biznes. Bardzo często autentyczne fundacje użyczają swojego logo firmom komercyjnym, które w umowach deklarują, jaką kwotę lub część wynagrodzenia za sprzedaż ubrań i przedmiotów będą przekazywać samej fundacji. Jest to niezwykle wygodna umowa dla fundacji, która poświęcając część pieniędzy, nie musi się martwić o wynik zbiórki.
W większości przypadków, zbiórka przedmiotów i odzieży to punkt pierwszy ich działania. Następnie rzeczy te są sprzedawane (w teorii: kontenerami do Azji, w praktyce: do hurtowni odzieży używanej, które towar te wprowadzają ponownie na polski rynek, nawet na obszarze tego samego miasta). Pieniądze uzyskane ze sprzedaży zasilają konto fundacji, która ma możliwość rozdysponować je zgodnie ze swoim statutem. Co jest zatem problemem?
Tylko niektóre fundacje i stowarzyszenia zaznaczają na ulotkach, że faktycznie tylko część pieniędzy, ostatecznie zostanie przeznaczona na pomoc wspomnianym "niepełnosprawnym dzieciom i osobom potrzebującym".
Reszta pieniędzy powinna pozostać w fundacji i być przeznaczoną na dalszą pomoc. Jakie są jednak fakty?
Żadna z takich fundacji nie zgadza się na upublicznianie informacji na temat tego, ile przeprowadziła już zbiórek i z jakim efektem. Często po prostu nie prowadzą takich statystyk, faktycznie nie kontrolują skali tej działalności. Pozostawiają to w gestii odpowiednich firm prywatnych, które w przeciwieństwie do fundacji, nie muszą oficjalnie ujawniać tego, co i za jaką kwotę sprzedały. Kwoty, które trafiają do fundacji ze sprzedaży ubrań i innych zebranych rzeczy są jedynie deklarowane - próżno prosić o jakiekolwiek dokumenty potwierdzające przejrzystość tego działania. Rodzi się uzasadniona obawa o to, w jaki sposób faktycznie są rozdysponowywane środki zebrane przez fundacje tego typu i na ile zebrane środki trafiają do potrzebujących, a w jakim stopniu są formą podstawowego zarobku osób prowadzących firmy - głównie z sektora odzieżowego.
Wygoda fundacji to zarobek osób prywatnych.
Szara strefa, która narosła wokół zbiórek odzieży zapoczątkowana została prawie 20 lat temu rozmieszczeniem kontenerów na ubrania, które firmowane były znakiem Caritasu. Potem logo to zniknęło, a kontenery stały się częścią działalności różnych fundacji. Ich rozmieszczenie bywa przypadkowe, a najczęściej wręcz nielegalne. Z informacji obecnie dostępnych wynika, że w całej Polsce tylko JEDNA firma ma faktycznie podpisaną umowę, na mocy której regularnie przekazuje Caritasowi określoną pulę pieniędzy, a dodatkowo w razie potrzeby wspiera go rzeczowo, zebranymi kocami, ubraniami na zbiórki rzeczowe. Nawet jednak tutaj nie sposób dotrzeć do dokumentów pokazujących, jak skala zbiórki tej firmy przekłada się na pomoc Caritasowi, a na ile jest prywatnym źródłem utrzymania.
Jak więc pomagać?
Pokusa pozbycia się zbędnych ubrań z szafy i przygotowania na kolejne zakupy powoduje, że bardzo chętnie korzystamy z tej wygodnej formy "pomagania biednym". Wystawiamy ubrania w workach, zwykle czyste, postortowane, a oznaczony samochód zabiera je w siną dal. Fakt, że na naszej dobrej woli po raz kolejny dorabiają się osoby prywatne budzi jednak uzasadniony niesmak. Brak rozstrzygających informacji, a przede wszystkim dowodów na przejrzystą działalność niektórych, opisanych tu organizacji dobroczynnych powoduje, że trudno jest nam z czystym sumieniem powiedzieć: wspierajcie takie akcje.
Warto jednak wspomnieć, że w naszym powiecie regularnie organizowane są akcje materialnego wsparcia dla konketnych osób i społeczności, m.in. z Ukrainy. Z ludźmi tymi niejednokrotnie mamy sami możliwość spotkania, a wyjazdy organizowane tam przez parafie powodują, że pomoc ta ma bardziej realny wymiar niż abstrakcyjne wsparcie anonimowych "biednych i niepełnosprawnych". Czasem zaś wystarczy wyjść na ulicę i popatrzeć, że osób oczekujących takiego rzeczowego wsparcia wcale nie trzeba szukać za granicą powiatu czy kraju. Wybór jednak należy jak zawsze do nas samych.
W materiale wykorzystano informacje pochodzące m.in. z:
foto:pixabay
Napisz komentarz
Komentarze