Ktokolwiek robił zakupy w aptece, ten doskonale rozumie sytuacje, w której pierwsza osoba w kolejce bywa niezwykle skrępowana. Głośne dopytywanie się o nazwy leków oraz sposób ich aplikacji bywa często sytuacją, w której cała apteka dowiaduje się czasem o wstydliwych problemach osób poprzedzających go. Poproszenie o doradzenie się farmaceuty w aptece pełnej klientów w ogóle nie wchodzi w rachubę. Bo w końcu lek jest „dla znajomego”.
W szpitalu istnieją oddzielne miejsca w poczekalni, stworzono odpowiednie ścianki działowe, która sprzyjają zachowaniu tajemnicy wiążącej pacjenta z pracownikami szpitala. Także same ławki w poczekalniach zwykle są nieco oddalone od miejsca rejestracji. Wywiad z pacjentem odbywa się zaś za zamkniętymi drzwiami. W urzędach stopniowo pojawiają się oddzielne stanowiska obsługi, w bankach zaś widujemy na tabliczkach liczne wskazówki co do preferowanej odległości osób w kolejce. W końcu nie wszyscy oczekujący muszą wiedzieć, co załatwia osoba przed nami.
Niestety dobre praktyki w wielu miejscach są druzgotane przez przykłady z nieodległych im gabinetów. Tutaj z poziomu abstrakcji wkraczamy w realia jak najbardziej polskie, czasem nawet nasze – gorlickie.
Przykład z jednego z naszych urzędów.
Ogromna kolejka oczekujących kłębi się na korytarzu – w samym biurze 2 osoby obsługiwane, czasem z osobami towarzyszącymi. Grono pracowników w tej jednostce stanowią tylko 3 osoby, które pragną obsłużyć wszystkich obecnych na miejscu oraz tych, którzy dopytują telefonicznie o możliwość załatwienia ważnych dla nich spraw. Wszyscy liczą na szybką i sprawną obsługę, jednak czekanie trwa nawet kilka godzin. W takim miejscu nie ma miejsca na sprawy błahe. Potwierdzanie pewnych danych i odpowiedzi na pytania, niejednokrotnie bardzo osobiste. Niestety, warunki lokalowe powodują, że osoby obecne już w samym pomieszczeniu biurowym mimowolnie są zmuszone do wysłuchania prywatnych historii innych petentów. Sprawa dla niektórych nieistotna, dla wielu jednak krępująca a słusznie - chroniona prawem. Także osoby dopytujące się telefonicznie o postęp w ich sprawach stają się nieświadomie uczestnikami tego wypływu informacji: urzędnicy przekazują sobie szybko, ustnie kolejne wrażliwe dane udostępniając je tym samym także obecnym na sali petentom.
Do ilu innych miejsc w naszym regionie pasuje ta opowieść? Z pewnością już teraz macie kilka pomysłów. Sytuacja ta, niestety autentyczna, jest świadectwem nie tylko nieszczelności pewnych kanałów komunikowania, ale i powszechności tego zjawiska – jakie miejsce przyszło Wam teraz na myśl?
Ochrona danych osobowych ma jeszcze jeden istotny przykład. Biorąc pod uwagę sytuacje, które zdarzają się na terenie Polski pragniemy szczególnie uczulić Was na pewne szczególne sytuacje.
Drodzy Czytelnicy, jeśli ulegliście jakiemukolwiek wypadkowi, a niedługo potem, bez Waszego uprzedniego zgłoszenia, na Wasze prywatny numer telefonu komórkowego zadzwonił ubezpieczyciel proponujący zajęcie się sprawą odszkodowania - zastanówcie się, czy przypadkiem nie doszło do kradzieży Waszych danych osobowych!
Warto w takiej sytuacji dokładnie zastanowić się, kto i w jaki sposób mógł otrzymać Wasz numer telefonu bądź został poinformowany o tym zdarzeniu, którego byliście uczestnikami. Mimo, że możecie się domagać wspomnianego odszkodowania, to jednak fakt, że "przypadkowo" informację otrzymujecie wkrótce po zdarzeniu może wskazywać na to, że dane, które przekazywaliście zaraz po zdarzeniu mogą być przedmiotem nielegalnego obrotu.
foto: mistrzbranzy.pl
Napisz komentarz
Komentarze