Pudło. Zwykłe kartonowe pudło, rzucone w trawie na poboczu drogi.
Droga pod lasem w małej małopolskiej wsi. Piękny wieczór w połowie kwietnia, zaczyna się ściemniać. Nadjeżdża samochód, zatrzymuje się, otwierają się drzwi...
Ze środka wyrzucone zostaje tekturowe, zamknięte pudło. Drzwi się zatrzaskują, auto odjeżdża, zapada cisza.
Pudło zaczyna się poruszać, słychać piski i gwałtowne drapanie. Nareszcie pudło się rozrywa, wyskakuje z niego niewielka, przerażona, biała suczka. Rozgląda się dookoła, szybko obiega okolicę, sprawdza teren. Wbiega w las i szuka bezpiecznego miejsca dla swoich maleństw. Jakieś 50 m w głąb lasu od pudła znajduje się wykrot, gęsto zasłonięty gałęziami. Suczka biegiem wraca do pudła, delikatnie wyciąga z niego około dwutygodniowego szczeniaczka, szybko przenosi go w upatrzone miejsce, ukrywa pod gałęziami i biegnie z powrotem. Tę samą trasę pokonuje jeszcze trzy razy… W końcu wraca z ostatnim szczeniaczkiem, zwija się w kłębek wokół maluszków, otulając je swoim ciałem. Tak mija pierwsza noc w nieznanym, ciemnym lesie.
Przez następne 2 tygodnie sunia nie odstępuje maluszków w nocy, broni jak może przed niebezpieczeństwami lasu; w okolicy są psy, lisy, nawet wilki. Ale w dzień biega do pobliskiej wsi po jedzenie, robi to najszybciej jak możliwe, po czym wraca do swojego potomstwa.
Najprawdopodobniej tak właśnie przedstawia się historia suni, która trafiła pod opiekę Fundacji wraz ze swoimi maluchami.
Jestem odrobaczona i odpchlona, przed adopcją zostanę wysterylizowana, zaszczepiona; będę mieć książeczkę zdrowia. W tej chwili przebywam pod opieką Fundacji PSYstań dla Zwierząt.
Przypominamy, że warunkiem adopcji jest wypełnienie ankiety oraz wizyta przedadopcyjna, następnie podpisanie umowy adopcyjnej. Nie wydajemy psów na łańcuch ani do kojca!
Kontakt: 789 347 607
Napisz komentarz
Komentarze