Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ
Reklama SANTANDER PARTNER - placówka partnerska nr 1 | Kredyty: gotówkowe, konsolidacyjne, hipoteczne, dla firm, leasing | GORLICE, ul. Legionów 12
Reklama Zapraszamy na zakupy do Delikatesów Szubryt w Gorlicach przy ul. Kościuszki
Reklama MRÓWKA WIELKIE OTWARCIE, 20.04.2024, sobota - Ropa 1275
ReklamaSkorzystaj z oferty Iwo Computers wejdź na stronę internetową lub odwiedź sklep stacjonarny
Reklama Zespół Szkół Technicznych im. Wincentego Pola – DOŁĄCZ DO NAS

Od Turbacza wieje wiatr...

Podziel się
Oceń

Zegarek wskazuje 3:45. Kto normalny wstaje o takiej porze? I to jeszcze po co? Po to żeby jechać na rower? Toż to czyste szaleństwo – pewno tak pomyślała połowa z Was. Ale nie ja. Już parę minut później pakuję rower na bagażnik, termometr wskazuje cudne 10st. Rzeźko. A miała być taka ciepła noc - myślę w duchu klnąc na naczelnego meteorologa w kraju. Przecież jest dopiero pierwsza połowa lipca! Naszym celem jest kraina Władysława Orkana. Gorce. Niewielkie pasmo niemal traperskie. Mniej popularne niż sąsiednie Tatry czy Pieniny.



Nowy Sącz... Łącko... Krościenko... miejscowości mijają w zawrotnym tempie, w końcu ON! Nowy Targ, tak to tu!

 

Już chyba wiem jak czuli się astronauci z Apollo 11 lądując na księżycu. Te emocje, oczekiwanie przed nieznanym...

Droga zamienia się w dróżkę. Autem co raz bardziej telepie 3... 2... 1... WYSIADAĆ!! Wyrwaliśmy z Maćkiem z auta jakbyśmy byli pod obstrzałem wroga. Ku..a! Ale zimno! Ale to dobrze, bez zbędnych ceregieli złożyliśmy rowery i już chwilę później wyrywaliśmy cenne metry podjazdu na...

TURBACZ

„Osz ta franca” - pewno część z Was myśli że piszę o jakiejś babie.. Nic bardziej mylnego, pisze o nim... o Turbaczu, o tej mendzie która nie chce dać mi wyrwać choćby 100m szlaku bez okupienia tego heroiczną walką...

 

W górach lało od kilku dni, błoto mam już wszędzie... I uwierzcie nie chcielibyście tego sprawdzać.

Koła walczą z każdą przeszkodą. Korzenie... No nie te skubańce chyba tylko czekają żeby zrzucić nas z siodełka...

Licznik wskazuje dopiero 2km, a ja czuję jakbym miał w nogach 100. Nie, ta ściana chyba nigdy się nie skończy.

Wymieniamy się spojrzeniem z Maćkiem. Walimy dalej, na górze jest schronisko, wszamiemy słynne naleśniki spłuczemy z siebie błoto i będzie dobrze. Wraz z kolejnymi metrami nad poziomem morza moje kolana co raz bardziej zaczynały parować. W zasadzie to już tworzyły coś na wzór zasłony dymnej. Przecież ta góra mnie skończy! Na dodatek miało być pięknie, miały być widoki, a tu co?

A tu leje...

Już nie wiem czy bardziej jestem mokry i brudny od tego co wypadło spod kół, czy od tego co na mnie kapie. Ale do śmiechu nam tu nie jest.

Nagle coś wyłania się z mgły. To myśliwy. Jakiś naburmuszony. Nawet na dzień dobry nie odpowiedział.. Pewno spłoszyliśmy jakiegoś zwierza. No to pora się zbierać, jeszcze szybciej, nim staniemy się czyimś pysznym śniadankiem, z tą jakże motywującą myślą mijam kolejne bacówki. A może by przeczekać w takiej to co najgorsze. Ale nie Maciek, ciągle pcha mnie do góry. Dawaj, dawaj młody, samo się nie wyjedzie!

W końcu on! Turbacz...

Ale było moje rozczarowanie gdy zamiast przytulnego schroniska zastałem tam wielgachny hotel górski! O nie, tak to ja się nie bawię! Szamiemy naleśniki i spadamy z tego miejsca jak najdalej. Klimatu za grosz a turyści co najmniej denerwujący.. Widać, że niektórzy jeszcze na sporym porannym kacu odwiedzają jadalnie. Po wymienieniu z niektórymi uprzejmości rezygnujemy z czegokolwiek, więcej bierzemy rowery i zapierniczamy dalej. Naszym celem Ona...

MACIEJOWA

Piękna, wspaniała, cudowna... Tak, to schronisko uwielbiam w Gorcach. Te widoki na zachodzące nad Tatrami słońce. Cud miód i orzeszki. Ale dzisiaj.. Człowieku zapomnij o widokach! Miej nadzieję że grzaniec dalej podają tam w kuflu od piwa, a szarlotki nie zabraknie, bo inaczej będziesz wyglądać jak sopel lodu na tym rowerze.

 

Właśnie zaczęliśmy doświadczać poziomego deszczu. Cholera czemu to tak daleko?! Niby szlak idzie grzbietem i w ogóle, a pedałować trzeba dalej równo. Zaczynamy mijać powoli jakieś grupki turystów. Większość z nich patrzy na nas jak na wariatów. Ale są i one. Te dla których lubię jeździć w góry. Harcerki :). Tak, znowu patrzą na nas na zasadzie -  oj chłopaki ale Wy „dzielne” jesteście itp. itd. To tylko motywuje do naciśnięcia mocniej na pedał. No i wtedy bujnęło i ta franca, korzeń w końcu dopiął swego. Pewno jego koleżanki i koledzy z całych Gorców gratulowali mu sposobu w jaki zrzucił mnie z siodełka, był iście mistrzowski. By go trafiło. I to na oczach tylu dziewczyn. Od gór odbił się tylko cichy śmiech. Ale chwilę potem cały zastęp szedł mi z pomocą. Ale nie, jestem twardy, nie będę się mazgaił. Że noga przecięta? Dziewczyny, nie takie rzeczy przeżywałem, wsiadam na rower i widzę tylko zazdrosne spojrzenie Maćka w stylu „Ty to zawsze wiesz kiedy się wywalić!” Dziewczyny już rwą się z apteczką. Ale nie, nie dziś, dziś mamy jeszcze conajmniej parę km do zrobienia, sorry może innym razem się poopatrujemy. Ciśniemy dalej.. po drodze One :)

STARE WIERCHY

Długo tutaj nie zagościliśmy. Jedynie co, to wyszarpaliśmy wielkiego psa pasterskiego o wdzięcznym imieniu Literatka. Hm swoją droga ciekawe skąd się ono wzięło. No nic, nie rozczulaliśmy się nad tym. Zakupiliśmy sobie po oscypku a co! Wszak to właśnie dzięki owcom Gorce wyglądają, jak wyglądają. Dzięki regularnemu karczowaniu i wypalaniu lasów pod pastwiska dla tych białych kłębków wełny mamy teraz te urocze polany i fantastyczne widoki na Tatry. Więc jest im za co dziękować. Co prawda teraz nie możemy już raczej liczyć na przygodę w stylu: „rozbiłem namiot na polanie, rano budzi mnie dźwięk dzwonków i beczenie owiec, a baca wita twardym jak skała oscypkiem i żętycą.” Ale łąki w Gorcach wykaszane są sztucznie więc charakter gór pozostał nadal.

 

Cóż po krótkim odpoczynku zdałoby się jechać dalej. Czyli...

POWRÓT DO MACIEJOWEJ

Szlaku wiele nie zostało. 45min z buta, co to jest dla dwóch wariatów na rowerach...

 

Ale zjazd jest co najmniej epicki, prędkości jakie na nim osiągaliśmy były zawrotne a o hamulcach zdało się całkiem zapomnieć ;) dobrze że nie widzieli tego moi rodzice oj by się działo...

I w końcu ONA.. Maciejowa... Cały dzień pedałowania i jest nasza.

Szarlotka grzaniec, mmm... Żałujcie że nie jestem Wam w stanie przekazać tego zapachu, jaki unosi się w środku... A brytfanna na szarlotkę, masakra, w życiu takiej wielkiej nie widziałem :) Koniecznie musicie tam zobaczyć to cudo!

POŻEGNANIE ALE MY TU JESZCZE WRÓCIMY

Następnego dnia rano wiedzieliśmy że nie będzie już tak wesoło. Czekał nas tylko krótki spacer po górach rowerem. A potem powrót do domów.

 

Niestety pogoda nie była dla nas łaskawa i nie było sensu walczyć dalej z przeciwnościami losu.

Jak najkrótszą drogą zjechaliśmy do Nowego Targu cofając się po drodze do Starych Wierchów. Waliło żabami jak nigdy.

Szybko wpakowaliśmy rowery na samochód i ostatni raz rzuciliśmy okiem na tą piękną krainę.

Tak oto skończyła się nasza pierwsza wyprawa w Gorce. Ale wiedzieliśmy, że jest  w tych górach coś takiego, że na pewno tu wrócimy.

Ale to już zupełnie inna historia.

 

Velour


Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaAQUAPLAST - rynny, pokrycia dachowe
ReklamaTekStylowo - WIELKIE OTWARCIE JUŻ 17-go kwietnia - ul. Chopina 20, Gorlice
ReklamaNowe mieszkania na sprzedaż, Osiedle "Szklane Tarasy" - Gorlice, ul. Kapuścińskiego
AKTUALNOŚCI
ReklamaAgencja Detektywistyczna „Biuro Bezpieczeństwa SPECTRUM – detektyw NOWICKI” zaprasza! GORLICE, ul. Michalusa 22
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama SANTANDER PARTNER - placówka partnerska nr 1 | Kredyty: gotówkowe, konsolidacyjne, hipoteczne, dla firm, leasing | GORLICE, ul. Legionów 12