Jakub Kaczmarczyk, z wykształcenia marketingowiec, z zawodu człowiek wielu talentów – dał się poznać jako precyzyjny twórca gier bitewnych, szczególnie związany z projektem Manufaktura 86. Jednak to nie figurki, a słowa stały się ostatnio jego głównym środkiem wyrazu. W marcu tego roku zadebiutował jako pisarz powieścią fantasy Mowa wody, którą stworzył w zaledwie dwa i pół miesiąca.
Inspiracją do pisania były między innymi pierwsze doświadczenia literackie z młodości – kiedy jako nastolatek trafił przypadkiem na opowiadania Andrzeja Sapkowskiego, które przeczytała jego siostra.
Nie czekam na wenę, piszę
Autor przyznał, że nie wierzy w wenę. Dla niego pisanie to przede wszystkim regularna praca – godzina dziennie wystarcza, by wejść w odpowiedni rytm. Pomysły potrafią siedzieć mu w głowie niekiedy latami, zanim przekształcą się w pełnowymiarową historię. Pierwsza próba napisania powieści miała miejsce ponad 10 la temu, jednak to dopiero obecnie udało się zrealizować ją w pełni.
Co ciekawe, Jakub pisze ręcznie – w notatniku, nie przy komputerze – a fabułę układa niczym film: scena po scenie, chronologicznie, pozwalając czytelnikowi odkrywać świat i łączyć fakty samodzielnie.
„Mowa wody” – debiut z przesłaniem
Powieść Mowa wody opowiada o świecie, w którym magia dzieli się na cztery żywioły, a głównym z nich – zgodnie z tytułem – jest woda. To uniwersum, gdzie zaklęcia mają różne formy: od słów, przez gesty, po artefakty i myśli. Choć fabularnie dzieje się wiele, głównym założeniem książki było stworzenie wciągającej, dobrze napisanej przygody.
Premiera powieści była dla autora przełomowa, ale również stresująca. „Najbardziej bałem się, że ktoś to przeczyta” – mówił z uśmiechem. Pierwszym recenzentem został jego brat. Opinie czytelników traktuje jako ciekawe spojrzenia z zewnątrz.
Od dźwięków do słów
Kaczmarczyk tworzy w atmosferze dźwięku – do każdej sceny dobiera muzykę filmową, wyobrażając sobie, jak wyglądałaby na ekranie. To podejście filmowe widać także w jego opisach: zamiast pisać o „drwalu”, woli ukazać szum drzew, blask ostrza i trzask łamanych gałęzi.
Co istotne, wszystkie postacie w jego książce są całkowicie fikcyjne – nie inspirował się znajomymi ani rodziną. Największym wyzwaniem było dla niego wcielanie się w postacie, które miały zupełnie inne doświadczenia i sposób myślenia.
Cztery żywioły, cztery tomy
Podczas spotkania autor zdradził, że „Mowa wody” to dopiero początek czteroczęściowej serii, inspirowanej czterema żywiołami. Każda część ma eksplorować inną formę magii i wprowadzać nowe postacie oraz wątki. Jego ambicją jest stworzenie spójnego, ale rozbudowanego świata fantasy, w którym każdy tom będzie samodzielną opowieścią, ale również częścią większej całości.
Spotkanie z Jakubem Kaczmarczykiem pokazało, jak z pasji do gier i wyobraźni rodzi się literatura. Autor nie boi się dzielić swoim procesem twórczym, przyznaje się do błędów i pokazuje, że pisarstwo to droga pełna prób, ale również wielkiej satysfakcji. „Największą radością jest świadomość, że ktoś przeczytał moją książkę i dobrze się przy niej bawił” – mówił. W świecie fantasy Kaczmarczyka woda mówi – i, sądząc po odbiorze, mówi ciekawie.
Napisz komentarz
Komentarze