Gdzie powinniśmy jeździć?
Zacznijmy od kontrowersyjnych ram jurydycznych: pierwszym wyborem, którym według ustawodawcy powinniśmy się kierować i - niejako - naturalnym środowiskiem hulajnogi elektrycznej, jest droga rowerowa lub pieszo-rowerowa.
Nietrudno zauważyć, że ujednolicenie przepisów służy w istocie mieszkańcom wielkich miast, które z roku na rok inwestują coraz więcej w infrastrukturę dróg rowerowych, zaś wyklucza ono mieszkańców niewielkich ośrodków - jak Gorlice - w których drogi rowerowe służą rekreacji, nie będąc istotnym czynnikiem wpływającym na drożność i ekologiczność transportu. Ideą elektryfikacji transportu nie jest bowiem rekreacja, a zmniejszenie emisji spalin i korków.
Z polskiego na nasze? Hulajnoga elektryczna powstała, by z przedmieść dojeżdżać do szkoły, pracy i na uczelnię, zaś jej funkcja rekreacyjna jest drugorzędna.
Lekarstwo na infrastrukturę przepisem na zagrożenie
Ustawodawca, świadom zapewne tego, że nie każda droga powiatowa, gminna i miejska jest wyposażona w równolegle biegnącą drogę rowerową, umożliwia (a wręcz nakłada obowiązek) poruszanie się hulajnogą po jezdni.
Paradoks tej sytuacji jest taki, że musi obowiązywać tam ograniczenie prędkości do 30 km/h, które obowiązuję najczęściej tylko w trzech przypadkach: dróg wewnątrzosiedlowych, dróg remontowanych oraz na ulicach wielkomiejskich starówek. Większość dróg posiada ograniczenie do 50 km/h, co bezwzględnie wyklucza hulajnogę z prawa poruszania się po nich. Niestety, nie wszyscy zdaję sobie z tego sprawę.

Ostateczny wybór
Poruszanie się hulajnogą po chodniku jest dozwolone tylko w ostateczności, przy spełnieniu warunków: braku drogi rowerowej, oraz braku równoległej jezdni z ograniczeniem prędkości do 30 km/h. Łatwo domyślić się, że są to warunki najbardziej powszechne w naszym powiecie, więc stąd problemy, które często opisywaliśmy na łamach naszego portalu. Poruszamy się hulajnogami zatem głównie po chodnikach.
Ostatnie zdarzenia z mijającego tygodnia z udziałem osób jadących na hulajnogach.
Warto przypomnieć, że użytkownik hulajnogi jest zobowiązany do zapewnienia pierwszeństwa pieszym, poruszając się z prędkością zbliżoną do ludzkiego kroku. Jest to martwy, nieegzekwowalny przepis. Niewiele pomagają blokady umieszczane w urządzeniach, które ograniczają prędkość do 20 km/h - nadal jest to prędkość, która nie zapewnia pieszemu bezpieczeństwa w przypadku kolizji.
Odpowiedzialność
Jak w każdym z przypadków, gdy technologia wyprzedza infrastrukturę i aparat administracyjny Państwa, musimy oprzeć się na zdrowym rozsądku oraz odpowiedzialności obywatelskiej. Obserwowaliśmy to wielokrotnie w historii: wynalazek Forda pojawił się w społeczeństwach wcześniej, niż pomysły na ograniczenia prędkości. A przecież ludzkość nie wyginęła wówczas w wypadkach. Podobnie z hulajnogami.
Trudno oczekiwać, że chińska ekspansja towarowa na Zachód zatrzyma się, bo nie wszyscy jej mieszkańcy oraz fundamenty infrastrukturalne są gotowe na coraz żywotniejsze, szybsze i bardziej zasięgowe środki transportu. Bezpieczeństwo musimy - na razie - zapewnić sobie sami. W idealnych warunkach rozwiązanie problemu wygląda następująco: każda droga publiczna posiadać powinna równoległą nitkę przeznaczoną dla rowerów i hulajnóg, ale na idealne warunki przyjdzie nam zapewne długo poczekać. O ile w ogóle: poza finansowymi, istnieją bowiem także bariery technologiczne, budowlane oraz środowiskowe.
Czy w takim przypadku nie byłoby najrozsądniejszym dopuszczenie użytkowników hulajnóg do poruszania się na drogach publicznych, ale bez „zaporowego” ograniczenie do 30 km/h? Jak Państwo myślicie?
Materiał nadesłany/Mateusz Krzysztoń
Napisz komentarz
Komentarze