Sygnały ostrzegawcze
Zaczęło się od interwencji wędkarzy. Pstrągarze, wyruszywszy na wczesnowiosenne wędrówki w górę rzeki zauważyli, że na gładkich kamieniach zalega żółty osad, który nie jest jedynie efektem naturalnego procesu gnilnego opadłych liści nadrzecznych drzew i zarośli.
Z nimi samoczynnie radzi sobie nurt, zwłaszcza po intensywnych opadach, który „przepłukuje” koryto z jesiennych pozostałości. Żółty osad na kamieniach, tworzący w płytszych strefach „podwodne pustynie”, po poruszeniu uwalnia czarny tuman i wydziela specyficzny zapach.


To wydzielający się amoniak - tłumaczy Łukasz Kosiba, prezes gorlickiego Koła Miasto należącego do struktur PZW.
Zaburzenie przepływu doprowadziło do sytuacji, w której pozbawienie Klimkówki walorów turystyczno-krajobrazowych jest najmniejszym problemem.
Cierpi rzeka, którą w związku z niskim stanem rezerwuaru zasilają masy zaległych osadów i nieczystości z dna jeziora.
Dodatkowo, Ropa ma bardzo niski stan, jej obniżony poziom widać szczególnie na kamieniach i skałach, symbolizujących jej górski genotyp. Dziś, odsłonięte nadbrzeżne burty, nienaturalna ciepłota wody i jej żółtawa barwa odbierają rzece charakter cieku pogórza Karpat. Ale to nie estetyka jest tutaj najważniejsza.
Zważywszy na fakt, że w Ropicy Polskiej znajduje się ujęcie wody pitnej dla mieszkańców Gorlic, wszystkie powyższe wiadomości powodować mogą uzasadniony niepokój. Pomimo, iż oczyszczalnia zaopatrzona jest przecież w filtry: mechaniczne, biologiczne i chemiczne, to sytuacja nie stanowi wartości constans, a wręcz będzie się pogarszać.

Mamy wielką nadzieję na zmianę modelu działania RZGW - mówi prezes Kosiba.
Susza, suszą, dopływ do jeziora istotnie się zmniejsza, stanowi obecnie 0,3 - 0,4 m³/sekundę, podczas, gdy normalnie - 0,8 m³/sekundę. Natomiast w takiej sytuacji, utrzymywanie odpływu na poziomie 2 m³/sekundę, by zapewnić pracę turbiny, stanowi przepis na katastrofę.
W naszej opinii należałoby wodę przetrzymać, by jej uniknąć, choć i tak wydaje się być za późno. Profity z działania elektrowni przysłoniły niektórym podstawę funkcjonowania środowiska naturalnego, pogodziliśmy się z tym ze smutkiem. Teraz jednak zagrażają zdrowiu ludzkiemu.
Przepis na katastrofę
Pojawia się bowiem kolejny problem: trwają upały, a empiryzm nakazuje stwierdzić, że utrzymywać się będą, co najmniej, przez dwa najbliższe miesiące. Ryby, które żyły na ponad trzystuhektarowym akwenie, obecnie "gnieżdżą się" się na dwudziestu, trzydziestu hektarach. W przegrzanej wodzie przypominającej zupę. Co się stanie, gdy zaczną zdychać?
Ryby „białe”, a więc większość ekosystemu Klimkówki: klenie, leszcze, świnki i karpie są często zarażone ligulozą: chorobą wywołaną przez tasiemce. Jest to zjawisko normalne, ale tylko wówczas, gdy występuje w optymalnych warunkach środowiskowych - natura radzi sobie z tym sama.
W zaburzonym ekosystemie, przy nienatlenionej, przegrzanej wodzie, ścieśnione w warunkach przypominających wannę ryby zaczną snąć - mówi Łukasz Kosiba.
Wyłania się z tego przerażający obraz: oto do rzeki, która jest źródłem wody pitnej dostanie się nie tylko osad, ale i szlam z gnijącego, gorącego wodnego grobowca. Czy uda się tego uniknąć?
Nadzieja
Przedstawiciele Koła Miasto są po wstępnych rozmowach z administratorami Gmin: Uście Gorlickie, Ropa i Gorlice w celu zorganizowania spotkania, które pozwoliłoby podjąć działania mogące zapobiec katastrofie.
Zainteresowany jest także Burmistrz Gorlic, Rafał Kukla. Pomóc mogłaby jedynie solidarna, łącząca wszystkie środowiska interwencja w RZGW, które wydaje się bagatelizować temat.
Czekamy na spotkanie - mówi Łukasz Kosiba.
Warto podkreślić, że bardzo liczymy także na tych, których problem gospodarowania wodą w jeziorze dotknął bezpośrednio. Przedsiębiorcy, właściciele domków na wynajem i wszyscy, którzy na chleb zarabiają w sektorze turystycznym, mogliby nas wesprzeć w swoim interesie.
Być może, jako wędkarze, nie posiadamy „siły przebicia”, a opieka, którą sprawujemy nad wodą, dla wielu jest nieistotna. Tym razem zapewniam, że taka interwencja jest w interesie wszystkich: nie mówimy już o problemach sensu stricto należących do PZW, nie mówimy o stratach wynikających z upadku turystyki, mówimy o bezpieczeństwie mieszkańców Ziemi Gorlickiej.
To naprawdę nie są żarty - podkreśla prezes gorlickiego koła.
Nasza Redakcja skontaktowała się z przedstawicielami zainteresowanych Gmin naszego Powiatu. Temat, na szczęście, nie jest im obcy i wszczęte są odpowiednie procedury. Otrzymaliśmy informację, że najprawdopodobniej początkiem lipca dojdzie do spotkania z przedstawicielami RZGW w celu przedstawienia propozycji „zmiany algorytmu gospodarki wodą ze względu na wyjątkowość warunków środowiskowych”.
Trzymamy kciuki za powodzenie misji naszych przedstawicieli. Na koniec dnia - chodzi o dobro nas wszystkich. O wszystkim będziemy Państwa informować. Zostańcie z nami.
Napisz komentarz
Komentarze