Słynna zmiana, która od pierwszego września zakazuje w szkolnych sklepikach sprzedaży wielu popularnych produktów spożywczych budzi liczne kontrowersje. Fakt, że to nie sklepik szkolny powinien uczyć dzieci prawidłowych nawyków żywieniowych nie przeszkadza stwierdzić, że promocja zdrowego stylu życia doprowadzi prawdopodobnie w przyszłym tygodniu do zamknięcia wielu sklepików szkolnych.
A co myślą uczniowie o tym, że w szkole nie mogą już kupić słodkich bułek i wielu przekąsek, które cieszyły się dotychczas popularnością?
Klaudia: W sklepiku kupowałam rzadko, ale było to wygodne. Teraz mam więcej zajęć, nie zawsze mogę spakować wszystko do plecaka, bo byłoby tego za dużo. Jeśli nie kupię niczego po drodze zostaje woda mineralna. W sklepiku chciałabym móc kupić kanapki- takie jak Subwayu. Przecież to nie może być niezdrowe: świeże warzywa, wędlina. Okazuje się jednak, że białe pieczywo to już towar zakazany. Kupując takie rzeczy spod lady moglibyśmy mówić o nowej formie szkolnej dilerki.
Julia: Dla mnie to w ogóle chory wymysł. Mam 18 lat, a nie mogę kupić sobie drożdżówki ani herbaty z cukrem? Ta zmiana jest śmieszna. A i tak wszyscy wiedzą, że uczniowie jak tylko mogą, to na przerwach wychodzą poza teren szkoły, żeby kupić sobie normalne śniadanie w sklepie. Zamknięcie sklepików nie zmieni w ogóle tego co jemy – bo drożdżówka jest po prostu najtańsza. A te batoniki „fit” mają często więcej kalorii niż stare, zwykłe słodycze.
Natalia: W sklepiku nie zostało prawie nic. Na stołówkach nawet panie narzekają, że w tej chwili nie mogą nam zaproponować nic lepszego, ani smaczniejszego. Słyszałam, jak mówiły, że w związku z tą zmianą one chętnie gotowałyby nam dobre rzeczy, ale niech im podadzą przykładowe jadłospisy, bo w tej chwili mają związane ręce: kasza ryż i warzywa na parze. Codziennie. W szpitalu chorym daje się kroplówki, na przeżycie, bo przecież kroplówki zawierają wszystko co trzeba. Uczniów chyba zaczyna się traktować tak samo.
Sylwia: Uważam, ze zmiana jest bardzo dobra, ale za późno wprowadzona. Otyłych dzieciaków jest już mnóstwo. Ale to wina rodziców, którzy im podsuwają chipsy i fast foody – nie wina sklepiku. Śniadanie mogę sobie zrobić w domu, a w drodze do szkoły kupić picie, jeśli potrzebuje. Nie wyobrażam sobie jednak chłopaków w szkole, którzy mieliby cały dzień jeść warzywa i owoce – ile tego musieliby zjeść, żeby normalnie wyglądać? Nie wyobrażam sobie też ich zajadających się waflami ryżowymi „fit”.
Ola: Mnie najtrudniej zrozumieć brak automatów z gorącymi napojami – w szkole nie ma jak napić się czegoś gorącego, a na samej wodzie trudno wytrzymać cały dzień. Jestem tu od samego rana, do domu wracam po 17.00 – potrzebuję gorącej herbaty albo kawy, a nie ma jej skąd wziąć. Wszyscy mówią – trzeba było sobie kupić przed szkołą – no i kto to za mnie będzie nosił przez cały dzień? Bez sensu.
Uczniowie są nastawieni do nowej zmiany w różny sposób – z ich punktu widzenia niewiele się jednak zmienia, poza tym, że jak przyznają sami, w czasie przerw muszą czasem wyjść ze szkoły, żeby w zwykłym sklepie zakupić potrzebne im produkty. Nauczyciele ganią ich za to, ale rozumieją tę postawę. Zmiana reguł dotyczących stołówek i sklepików ich zdaniem tylko dla niewielu uczniów oznacza rewolucję w jadłospisie – dla większości nawyki żywieniowe pozostaną takie jak dawniej. Zmienia się tylko miejsce zakupów. W końcu nie będą na przerwach wydzierać uczniom z rąk produktów ustawowo zakazanych.
A co na to rodzice?
Niektórzy wzruszają ramionami – i tak przygotowują pełne śniadanie w domu – musi wystarczyć. Symbolicznych „5zł” nie zawsze jest możliwe do wygospodarowania na codzienne przekąski ich dzieci, dlatego problem zakupów w sklepikach po prostu nie istnieje. Na jadłospisy oferowanych dla uczniów jedzących w stołówce także nie mają wpływu, ale lepiej, że dziecko zjada jakikolwiek ciepły posiłek w szkole, niż miałoby go w ogóle nie dostać.
Kto więc powinien odpowiadać za to, co jedzą dzieci: właściciele szkolnych sklepików, rząd, nauczyciele, rodzice, sami uczniowie?
Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie o to, czy ostatnia zmiana była naprawdę konieczna w takiej formie, w jakiej została wprowadzona. Jak więc działać, żeby uczniowie przestali mieć problem z nadwagą?
Zapraszamy do dyskusji.
Napisz komentarz
Komentarze