Uczniowie będą mogli korzystać z otwartego basenu kąpielowego na podstawie ważnej legitymacji szkolnej. Z kolei dzieci w wieku od 3 do 6 lat będą wpuszczane w towarzystwie opiekuna. Bezpłatny wstęp na basen otwarty to efekt realizacji zadania pn. „ Prowadzenie profilaktycznej działalności informacyjnej i edukacyjnej w zakresie rozwiązywania problemów alkoholowych, w szczególności dla dzieci i młodzieży, w tym prowadzenie pozalekcyjnych zajęć sportowych” ujętego w Miejskim Programie Profilaktyki na rok 2015 realizowanego przez Miasto Gorlice.
Basen zawsze cieszy się dużym zainteresowaniem. W weekend średnio tysiąc osób odwiedza odkryty basen w Gorlicach. W dni powszednie liczba amatorów wodnych i słonecznych kąpieli jest mniejsza, bo wynosi ok. 500-600. Nie wszyscy jednak korzystają z basenów z chlorowaną wodą. Spora część z nas lubi korzystać z kąpieli w rzekach. Dzisiaj jednak ilość miejsc na gorlickich rzekach umożliwiających kąpiel jest mocno ograniczona. Z roku na rok nurt rzek i powodzie nanoszą muł oraz kamienie w miejsca, gdzie dawniej występowały dzikie kąpieliska.
Przypomnę kilka z kąpielisk, które istniały lub nadal istnieją na rzece Sękówka i Ropa w obrębie miasta Gorlice. Zapraszam do opisywania w komentarzach miejsc niewspomnianych, z których korzystaliście lub korzystacie.
Sękówka
Idąc z nurtem rzeki krótko wspomnę tzw. „Buniorek” na rzece Sękówka, który mieścił się tuż przed pętlą autobusową na ulicy Kochanowskiego. Wiele napisać nie mogę, gdyż korzystałem z niego tylko kilka razy, gdy byłem bardzo małym dzieckiem i głębokość wody dla mnie wtedy była wystarczająca, być może było to zaledwie 80-100 cm.
Innym zdecydowanie bardziej znanym mi miejscem było i jest tzw. „Jajo” na wysokości kapliczki na ulicy Kochanowskiego. Miejsce to zawsze cieszyło się dużym zainteresowaniem. Dość dużo jest tam miejsca do pływania i głęboka woda pozwalająca na skoki z prowizorycznie budowanej skoczni. Głębokość, zależnie od sezonu, ale pamiętam czasy, gdy było to nawet około 230cm. Gwarancją głębokiej wody w tym miejscu jest chyba to, że „jajo” otaczają skałki.
Tuż poniżej „Jaja” była i jest nadal tzw. „Rynna”. Kto korzystał z tego kąpieliska wie skąd wzięła się ta nazwa. Miejsce kąpielowe to wąskie koryto wydrążone w skale przez wodę. Szerokość około 1,5 metra i głębokość aż do około 180 cm. Miejsce to znakomicie się nadaje raczej do wykorzystania jako jacuzzi. Kto się uprze to wskoczy na główkę, a pływanie w dość silnym nurcie jest dobre raczej jako trening siłowy niż relaks. W „Rynnie” bardzo często można spotkać grupy osób poszukujące ochłody nie koniecznie powiązanej z aktywnym ruchem.
„Skałki” na wysokości końca ulicy Batorego, to kolejne miejsce kąpielowe, które było odwiedzane. Korzystałem z tego miejsca raczej jako obserwator swojej starszej siostry, więc jedynie powiem tyle, że woda była na tyle głęboka, tak aby ona wraz z koleżankami mogły w niej pływać. Głęboka woda była wynikiem wodospadu ze skałek. Nie jest mi znana obecna głębokość tego dzikiego kąpieliska.
„Na zakręcie” przy ulicy Dolnej, to miejsce gdzie była duża plaża z kamieni rzecznych i głębokie miejsce do pływania i skakania z brzegu/skarpy od strony hurtowni z materiałami budowlanymi. Dziś miejsce to jest zasypane żwirem rzecznym w wyniku kolejnych powodzi. Dawniej głębokość pozwalała na skoki na główkę i pływanie, dziś jest głębokość około 1m.
„Stary Basen” w Gorlicach. Pewnie część czytelników zastanowi się gdzie niby taki basen jest. Nie wszyscy bowiem pamiętają, że do połowy lat 90-tych znakomicie funkcjonował basen na rzece Sękówka. Tama zbudowana pod kładką obok stadionu pozwalała na napełnienie zbiornika o głębokości 190 cm. Z tego basenu Gorliczanie chętnie korzystali. Można było skakać do wody zarówno z samej tamy jak i po rozbiegu ze stromego brzegu. Zabronione były skoki z kładki, ale i te udawało się wykonać, gdy dyżurny ratownik nie patrzył.
Tuż za tamą znajdują się akweny dla młodszych amatorów, dziś niestety są prawie w całości zasypane przez muł i kamienie rzeczne. Te murki, to nie element, który ma na celu urozmaicić rzekę. Zostały wybudowane, a potem remontowane w celu zapewnienia młodym gorliczanom atrakcji. Dno każdego z tych kąpielisk jest betonowe, choć dziś ani jeden centymetr nie jest niezasypany mułem i kamieniami. Mimo tego, że miasto od dwudziestu lat zaniedbuje „Stary Basen” nadal cieszy się on dużym zainteresowaniem gorliczan. Może czas na reaktywację?
Ropa
Pierwsze znane mi dzikie kąpielisko na rzece Ropa to tzw. ”Buniorek” tuż za granicą miasta z Ropica Polską. Duża kamienista plaża, która zmieniała się wielokrotnie po każdej większej wodzie, przyciągała zawsze sporą ilość amatorów opalania. W tym miejscu jest głęboka woda, gdzie można popływać i skoczyć tuż za skałką, ale głębokość to tylko około 160-170cm w najgłębszym miejscu, które dość szybko zamienia się w płyciznę. Dlatego też tym miejscem zainteresowani byli zawsze ci, którzy chcieli się bardziej opalić niż popływać.
„Skałki” tuż za końcem działek na ulicy Blich. Tylko w ten sposób jestem w stanie podać w miarę precyzyjnie to miejsce, żeby było zrozumiale, gdyż dostęp do wody zdecydowanie wygodniejszy był od strony działek przy ulicy Kościuszki. Kąpielisko głębokie, ale małe obszarowo. Tutaj kto odważniejszy skakał z wysokiego brzegu z rozpędu na główkę, lecąc nad wielkimi kamieniami, które tworzyły brzeg rzeki. Byli też odważni, którzy skakali rozpędzeni na rowerze. W tym miejscu było nawet 2,3-2,4 metra, lecz tak jak pisałem na małej powierzchni. Pływanie było zatem możliwe tylko wtedy, gdy nie było chętnych do skakania.
„Koniec Wału” to miejsce tak nazwane przez mieszkańców „Zawodzia”. To wcale nie jest koniec wału, ale miejsce, gdzie ścieżka prowadząca od garażów na „Zawodziu” wzdłuż działek w stronę Ropicy Polskiej przekraczała wał przeciwpowodziowy, by dalej wieść z jego drugiej strony wzdłuż rzeki. Ścieżka ta dziś już nie istnieje, choć przy budowie trasy rowerowej ciężki sprzęt przetarł szlak na nowo. W tym miejscu kąpały się tylko dzieci, to było miejsce gdzie był wydrążony w brzegu zjazd do rzeki, korzystali z tego traktorzyści i woźnicy. Ten zjazd był wygodny do zejścia do wody, która była płytka od strony „Zawodzia”, a tuż przy brzegu od strony ulicy Blich znajdowało się niewielkie oczko o głębokości około 1 metra. Tam też uczyły się pływać troszkę starsze dzieci w wieku 8-12 lat.
Tama na „Arce” to ostatnie miejsce, które pamiętam, jako wykorzystywane do kąpieli, głównie przez osoby zamieszkałe na „Osiedlu Młodych”. Nigdy tam nie pływałem, a sama opowieść o tym miejscu wzbudzała we mnie strach, gdyż tama kojarzyła mi się z zagrożeniem.
Napisz komentarz
Komentarze