Otwarcie wystawy „Dzika sztuka. Artyści dla przyrody" zgromadziło nie tylko fanów malarstwa i grafiki. Wspólny projekt artystów i założycieli „Dzikiego Projektu" od początku zakładał urozmaicenie wernisażu prelekcją na temat działań podejmowanych przez Ośrodek Rehabilitacji, jak i generalnie – jego modus operandi. Cele są jasne: edukacja społeczeństwa, uwrażliwienie na piękno przyrody, uświadomienie miejsca i roli człowieka we wspólnej przestrzeni, którą współdzielimy z „braćmi mniejszymi". Także finanse, dlatego dochód ze sprzedaży prac w połowie trafi do artystów, a w połowie do Fundacji, której wszyscy zawdzięczamy bardzo wiele.

Wielu z Państwa miało okazję przekonać sie uprzednio, że gdy odda się głos Wojciechowi Wójcikowi, założycielowi Dzikiego Projektu i chirurgowi weterynarii, nikt na nudę nie będzie narzekał. Nie inaczej było tym razem. Wojtek porwał nas narracją: nie o początkach, papierologii, wyzwaniach; nie było też nudnych prób umoralniania. Zamiast tego zabrał nas do pięknego, dzikiego świata, który przedstawiał bardzo zrozumiałym językiem, unikając terminologii medycznej.

W opowieści, jako główni bohaterowie, pojawiali się goście Fundacji: sarny, łosie, kuny, lisy, mnóstwo ptaków: także tych najbardziej „polskich". Było, na szczęście niewiele, o sadyzmie, bo Wojtek zapewnił, że większość kalekich pacjentów trafia do Fundacji jako ofiary naszej, przede wszystkim, nieuwagi. Uczestnicy wysłuchali wielu ciekawych rad na temat postaw, które niewielkim wysiłkiem można podjąć, a które opłacą się w przyszłości nam wszystkim. Jako jedną z takich ciekawostek przedstawił historię saren i zajęcy, które ratujemy kierowani empatią często – dosłownie – wyciągając spomiędzy lisich kłów:
Trafia do nas wiele rannych saren i zajęcy, które ratowaliście państwo w dobrej wierze, np. strasząc lisa, który „zamęczał" je w polu. Zapewniam Was, że przestraszony lis, upuściwszy półżywą ofiarę, nie straci tym samym apetytu, w związku z tym ucierpią dwa stworzenia. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek: dzika przyroda rządzi się swoimi prawami, które nie przypominają praw ludzkich.
Dlatego cel Fundacji jest jasny: primum non nocere. Rehabilitujemy dzikie stworzenia tylko wtedy, gdy mamy empiryczną pewność ich powrotu do natury i odnalezienia się w środowisku. Przetrzymywanie zwierząt dla marketingu, zabawy, nadawanie im imion uważam za naganne i podkreślam po raz kolejny na łamach państwa portalu - mówił Wojtek.

Nieprawdopodobnie miło słuchało się opowieści o wyleczonych pacjentach Ośrodka, zwłaszcza że założyciele i członkowie Fundacji prowadzą obszerną fotorelację najpiękniejszych chwil w ich pracy: uwolnienia zwierzęcia. Zgromadzeni obserwowali filmy i slajdy, gdy na łono naszego Beskidu wracają: bociany, zające, lisy, gołębie, a nawet żbik. Narracja prowadzącego wytworzyła taką aurę, że aplauz wzbudziła nawet filmowa relacja z ratowania żab, będących wczesną wiosną częstymi ofiarami kierowców. Zwykłe przeniesienie zwierząt przez drogę, w pobliże cieku wodnego czy sadzawki, wystarczy. Bo przecież powinniśmy żaby cenić. Zwłaszcza, gdy nie lubimy komarów.
Takich historii było mnóstwo, a dwie godziny upłynęły bardzo szybko. Po wszystkim przedstawiciele artystów i Fundacji zaprosili wszystkich do magicznych wnętrz byłej kawiarni Lamus (która wróci w 2028), gdzie przedstawione są prace. Będą tam do 31 sierpnia i można stać się ich właścicielem. Serdecznie zapraszamy, dziękując za przemiłe, sobotnie popołudnie.




Napisz komentarz
Komentarze