Aby zgłębić genezę postawienia znaków informujących o zakazie kąpieli w trzech popularnych miejscach, wystosowaliśmy do Urzędu Miejskiego w Gorlicach pytania związane z tą decyzją. Pełna treść tej korespondencji pod naszym artykułem.
W centrum decyzji – „Analiza zagrożeń”
W udzielonych obszernie odpowiedziach urzędnicy aż siedmiokrotnie powołują się na dokument zatytułowany „Analiza zagrożeń, w tym identyfikacja miejsc, gdzie występuje ryzyko dla osób korzystających z obszarów wodnych”.
Pełna treść tego dokumentu znajduje się na stronach Urzędu Miejskiego w Gorlicach - link do tego opracowania >>>„Analiza zagrożeń, w tym identyfikacja miejsc, w których występuje zagrożenie dla bezpieczeństwa osób wykorzystujących obszary wodne do pływania, kąpieli, uprawiania sportu lub rekreacji na terenie miasta Gorlice” (pdf, 1,6 mb)
Dokument ten został opracowany przez Gorlickie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe we współpracy z policją i strażą pożarną. Zgodnie z informacją przekazaną przez urząd, analiza miała charakter obowiązkowy – wynikała z przepisów ustawy z dnia 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych.
W dokumencie nie zawarto szczegółowych informacji związanych z sytuacją w tych trzech konkretnych miejscach. Nie przeprowadzono badań jakości wody ani nie analizowano dna rzeki pod kątem ukształtowania, czy głębokości wody – skupiono się wyłącznie na aspektach bezpieczeństwa, takich jak brak nadzoru, trudność w dostępie do brzegu czy ryzyko utonięć. Te ogólne kryteria wystarczyły, by formalnie uznać miejsca za niebezpieczne i objąć je zakazem kąpieli.
Miejsca z historią i lokalną tradycją
Szczególne emocje budzi zakaz kąpieli w rejonie pod mostem przy markecie budowlanym na ul. Dolnej. To tam od lat spotykają się miłośnicy morsowania z całego powiatu. Mieszkańcy zauważają, że nigdy nie doszło tam do wypadku ani interwencji służb. Urzędnicy odpowiadają, że możliwa będzie zmiana oznakowania – ale dopiero po ewentualnych pozytywnych rekomendacjach ze strony instytucji bezpieczeństwa.
Równie istotny jest temat dawnego kąpieliska przy kładce w Parku Miejskim. Wspomnienia gorliczan sięgają czasów, gdy miejsce to tętniło życiem. Urząd zapewnia, że miejsce przy parku nie zostało zapomniane – wręcz przeciwnie, znajduje się w planach rewitalizacji. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Rzeszowie ogłosił przetarg na dokumentację przebudowy progu wodnego na Sękówce. W dalszym etapie planowane są prace prowadzone przez miasto, mające na celu przekształcenie tego terenu w bezpieczną przestrzeń rekreacji wodnej.
Trzecie ze wskazanych w dokumencie miejsc znajduje się na granicy Ropicy Polskiej i Gorlic. Każde z nich zyskało miano „dzikich kąpielisk”.
Dziś stoją tam znaki zakazu.
Bez konsultacji, bez dialogu
Decyzja o wprowadzeniu zakazów nie była poprzedzona konsultacjami społecznymi. Urzędnicy tłumaczą to literalnym obowiązkiem ustawowym – ich zdaniem, skoro działania mają charakter wykonawczy, nie ma konieczności prowadzenia dialogu z mieszkańcami. Taka postawa budzi jednak uzasadnione kontrowersje. Głos lokalnej społeczności, choć uznawany za ważny w deklaracjach urzędu, został w tym przypadku całkowicie pominięty.
Na internetowych forach pojawiło się wiele głosów mówiących o tym, że miasto celowo zamyka drogę korzystania z darmowych miejsc rekreacji, by niejako przyciągnąć uwagę na swoje komercyjne miejsca.
Ratusz odpiera oskarżenia o próbę promowania płatnych miejsc kosztem naturalnych kąpielisk, twierdząc, że zakazy nie mają żadnego związku z działalnością komercyjną. Powołują się cały czas na kwestię bezpieczeństwa, która wynika z ustawowego obowiązku wobec mieszkańców.
Czy istnieje alternatywa dla zakazu?
W odpowiedzi na pytania o pomysły na to miejsce pojawia się wątek rewitalizacji – jednak nie jako działanie alternatywne, lecz raczej jako długofalowy projekt. Tymczasem wielu mieszkańców sugeruje mniej inwazyjne rozwiązania: wyznaczenie stref bezpiecznych, tablice informacyjne, sezonowy nadzór. Tych opcji nie rozważono. Zamiast nich zastosowano całkowity zakaz, co niektórzy odbierają jako próbę „administracyjnego rozbrojenia” przestrzeni publicznej.
Władze deklarują, że interes mieszkańców jest im bliski, a ich działania są zgodne z misją ochrony zdrowia i życia. Trudno jednak nie zauważyć, że w tym przypadku zabrakło choćby próby kompromisu lub dialogu.
Między prawem a wolnością
Choć miasto powołuje się na ustawowy obowiązek i ekspertyzy ratowników, to styl komunikacji – mocno osadzony w języku administracyjnego przymusu – nie sprzyja społecznej akceptacji. Gdy mieszkańcy publikują archiwalne zdjęcia kąpielisk, domagają się przywrócenia dostępności, a urzędnicy odpowiadają zakazem, trudno nie mówić o rozminięciu się oczekiwań z rzeczywistością.
Doceniamy jednak troskę o bezpieczeństwo, mając nadzieję na szybką rewitalizację tego miejsca, by nie wzbudzało ono ani urzędniczych trosk, ani rozczarowań mieszkańców.
Obietnice rewitalizacji mogą budzić nadzieję, jednak nie rozładowują frustracji „tu i teraz”. Dziś mieszkańcy pytają nie tylko o znaki, lecz o sposób, w jaki władza lokalna zarządza przestrzenią, która w ich oczach wciąż należy do nich – nie do przepisów.
Początkiem lipca teren przy rzece Sękówka wizytował wojewoda małopolski Jan Krzysztof Klęczar.
Zakaz kąpieli to też odpowiedzialność karna
Oprócz aspektów organizacyjnych i społecznych, warto przypomnieć o prawnych konsekwencjach, jakie grożą za nieprzestrzeganie nowych oznaczeń. Zgodnie z art. 55 Kodeksu wykroczeń, każdy, kto kąpie się w miejscu objętym zakazem, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.
W praktyce oznacza to, że osoba, która zlekceważy ustawiony znak zakazu kąpieli – nawet w miejscu dobrze znanym i przez lata odwiedzanym przez mieszkańców – może zostać ukarana przez policję lub straż miejską mandatem. Choć kontrole nie są prowadzone stale, to w przypadku zgłoszeń lub akcji prewencyjnych służby mają pełne podstawy prawne do interwencji.
To kolejny dowód na to, że oznakowanie nie jest symboliczne – niesie ze sobą realne skutki prawne, które mogą uderzyć bezpośrednio w mieszkańców, szczególnie tych młodszych, traktujących rzekę jako naturalne miejsce wypoczynku latem. Dlatego właśnie coraz więcej głosów domaga się znalezienia rozwiązania, które będzie bezpieczne, ale i społecznie akceptowalne.
Dyskusja na Facebooku
Udostępniamy dyskusję na jednym z profili Facebook, która stała się punktem zapalnym w tej całej sprawie.
Napisz komentarz
Komentarze