W maratonie wzięło udział 19 zawodników. W tym czterech reprezentantów Grupetto Gorlice: Bogdan "Bodzio" Adamczyk, Mateusz Dąbrowski, Sławomir Mazur i Wojciech "Nietoperz" Gubała. 3130 kilometrowy maraton ukończyło tylko, albo aż 14-tu zawodników. 4-tego dnia trasy, po pokonaniu niemal 1500 km, musiał wycofać się Mateusz, o czym mogli przeczytać Państwo tutaj.
Zwycięzcą tegorocznej edycji okazał się Michał Wolff z Warszawy, który w 8 dni, 14h i 16 minut pokonał wymagającą trasę. Na mecie tuż po nim, zameldował się Adam Wojciechowski z Piastowa, któremu pokonanie maratonu planowanego na 10 dni, zajęło 24 minuty więcej. Dalej było już tylko lepiej: po 8 dniach 15 godzinach i 6 minutach na metę „zalogowali się” reprezentanci Gorlickiego Grupetto: Bogdan i Sławek, co dało im 3 i 4 lokatę. Trzeci Reprezentant gorlickiego klubu ukończy
Mamy nadzieję, że za kilka dni uda się przeprowadzić wywiady z zawodnikami z Gorlic. Do tego czasu, czeka ich jeszcze droga powrotna do Gorlic, jak również „ogarnięcie” swoich organizmów poprzez odespanie i uzupełnianie braków w postaci kalorii.
„Z mojej strony wielkie gratulacje dla chłopaków za taki wyczyn. Jak dowiedziałem się o ich planach początkiem sezonu, to nie chciało mi się trochę wierzyć, że ten występ dojdzie do skutku. Kilka miesięcy przed startem zacząłem wymieniać maile ze Sławkiem i Bogdanem na temat tego, co chcą zabrać ze sobą, co potrzebują i wtedy pomyślałem, że oni chyba naprawdę myślą o tym starcie:) A jak tydzień przed maratonem zobaczyłem rozpisaną na drobne szczegóły trasę przez Sławka, to wiedziałem, że jednak szykuje się coś poważnego.
To, że będzie ciężko wiedzieli oni, ja i wszyscy którzy śledzili ich poczynania na trasie. Jednak co znaczy "ciężko" zrozumiałem, gdy po 4 dniu nocowali u mnie Mateusz, Bogdan i Sławek. Organizm ludzki jest w stanie znieść zdecydowanie więcej niż nam się wydaje:) Spanie po rowach, na przystankach, mijanie się z tirami na milimetry w nocy, brak sił na zejście z roweru. To wszystko składa się na te kilka dni walki ze swoją psychiką.
Nie wiem, czy czerpali oni jakąkolwiek przyjemność z choćby jednej godziny tego maratonu. Wiem na pewno, że doprowadzili swój organizm do stanu w którym prawdopodobnie nigdy nie był, ale dzięki temu przesunęli granicę swojego bólu i tylko czekać, jak kolejny raz wpadną na tak zwariowany pomysł” – pisze na stronie klubu jego prezes Sebastian Chłanda.
Nam nie pozostaje dodać nic więcej. Widząc zawodników Grupetto w czwartym dniu walki, gdy byli już oni własnym cieniem, to, jak wyglądali nad morzem, możemy sobie tylko wyobrazić. Pozostaje jedynie pochylić czoło nad wytrwałością, tężyzną fizyczną a zwłaszcza psychiczną tychże zawodników. Teoretycznie każdy z nas mógłby zrobić taką „rundkę” dookoła Polski, ale czy każdy by wytrzymał?
(BD)
fot: grupetto.pl
Napisz komentarz
Komentarze