Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ
Reklama SANTANDER PARTNER - placówka partnerska nr 1 | Kredyty: gotówkowe, konsolidacyjne, hipoteczne, dla firm, leasing | GORLICE, ul. Legionów 12
Reklama Zapraszamy na zakupy do Delikatesów Szubryt w Gorlicach przy ul. Kościuszki
Reklama MRÓWKA WIELKIE OTWARCIE, 20.04.2024, sobota - Ropa 1275
ReklamaZapraszamy do zakupów u wiodącego sprzedawcy rowerów elektrycznych - Iwo Bike w Gorlicach
Reklama Zespół Szkół Technicznych im. Wincentego Pola – DOŁĄCZ DO NAS

Wędrówką życie jest człowieka

Podziel się
Oceń

Wędrówką życie jest człowieka*   Wędrówką jedną życie jest człowieka; Idzie wciąż, Dalej wciąż, Dokąd? Skąd? Dokąd? Skąd?

 

 

 

 

Ja

To było dawno, 20, może 22 lata temu, środek lata. Skwar lał się z nieba równymi strumieniami.

 

Robiłem moja ulubiona trasę, łatwą i przyjemną, Jaworki – Szczawnica, pasmem granicznym, Małymi Pieninami. Wąwóz Homola jak zwykle zrobiłem jednym szarpnięcie, na tempo, tak by jak najszybciej dojść do granicy lasu i tam usiąść na chwile pod drzewem i popatrzeć w dół, po napawać się tym tak dobrze znanym widokiem, w sumie nic szczególne, ale mnie patrzenie na granice wąwozu i na Beskid Sądecki zawsze sprawiało przyjemność.

Nie zabawiłem tam zbyt długo, ciągnęło mnie w górę, do miejsca które w całych Pieninach lubię najbardziej, do szczytu Durbaszki. Śpieszyłem się, coś mówiło mi, że muszę, nie zatrzymując się, nie rozglądając, muszę wejść na szczyt, że muszę tam być.  Szczyt był coraz bliżej, na wyciągniecie reki, a do moich uszu dotarł pomruk, po słowackiej stronie zbierały się ciężkie czarne chmury, szła burza.

Szczyt Durbaszki to też w sumie nic szczególnego, górka opisywana jest jako „mało wybitna”, mnie to jednak nie przeszkadza, zawsze coś mnie tam ciągnęło, zawsze czułem, że to dla mnie ważna góra.

 

Tamtego dnia, ta burza po słowackiej stronie była gdzieś za tatrami, chmury stworzyły swój własny spektakl, ich postrzępiona górna granica zdawał się być przedłużeniem tatrzańskich szczytów, spotęgowały wielkość Tatr, zdawały się być po wielokroć większe, już nie niebotyczne, lecz niebosiężne. Bielskie skrzyły się w ogniu piorunów, a ja poczułem. W tej jednej ulotnej chwili, w tym ułamku sekundy, stojąc na szczycie Durbaszki, patrząc na tatrzański burzowy spektakl, w duszny letni dzień, poczułem absolut.

Za plecami miałem ścianę Beskidu, zielona i przyjazna, przed sobą w dole Spisz, horyzont zamykały i Tatry, przestrzeń przestała istnieć, czas nie miał swojego biegu, ta chwila zdawał się trwać wiecznie. Czułe, że mogę oprzeć się plecami o Beskid, czułem, że gdy wyciągnę ręce to dotknę Tatr miałem świadomość pełnego zespolenia się z otaczającym mnie pięknem, wiedziałem, ze mogę tam popłynąć, że nic mnie nie zatrzyma.

Do rzeczywistości przywrócił mnie podmuch wiatru, burza była coraz bliżej, już widać było krople deszczu, chwile potem pierwsze spadły na moja twarz,

Podniosłem plecak i powoli ruszyłem w stronę Szczawnicy.

Wracałem jeszcze wielokrotnie na Durbaszke, za każdym razem z nadzieją, że znów poczuje to co wtedy. Mijają lata, a ja ciągle ma w pamięci tamten dzień, gdy zamknę oczy potrafię przywołać tamte obrazy, są tak wyraźne, tak czyste i tak bliskie, że uśmiecham się do nich a świat poprzez nie wydaje mi się tak przyjaznym, tak dobry i tak pociągający.

 

 

Jak zjawa senna życie jest człowieka;

Zjawia się,

Dotknąć chcesz,

Lecz ucieka?

Lecz ucieka!

 

 


On

 

 

To było dawno, lecz nie na tyle by czas zatarł to wypomnienie. Jechał do Wołowca, był środek zimy, mroźny styczniowy dzień.

Znacie te drogi? Znacie, w zimie nie są fajne, jemu tez się takie wydawały, samochód ciężko pracował na niskich biegach, nie był to jakiś wszystko mający funkiel nówka nieśmigany, od dziadka z Niemiec ściągnięty ale zwykły polonez. W Banicy musiał się zatrzymać, poldek domagał się odpoczynku. Stanęli więc, poldek ciężko ziajał, on wysiadł stanął obok niego, poklepał go przyjaźnie po błotniku i spojrzał w stronę Krzywej. Jego wzrok wyłowił gdzieś w oddali poruszająca się plamkę. Ki diabeł? Plamka rosła i rosła, już był w stanie rozpoznać co to jest. Ktoś jechał na rowerze, ciężko pracując w śniegu. Gdy zrównali się, on zdołał tylko wykrztusić -panie? Czy pan masz zimowe opony? Odpowiedziały mu uśmiechnięte oczy i skinienie głową, rowerzysta skręcił w lewo i pomknął w stronę Pętnej znacząc swoja drogę białym pióropuszem śniegu.

Minęły lata, on gdy opowiada o tym mroźnym spotkaniu, a opowiada często, zawsze uśmiecha się, jego głos łagodnieje a jego oczy zdają się szukać tego kogoś kto w środku zimy dla przyjemności, dla radości obcowania z wiatrem wsiadł na rower i na „zimówkach” przemierzał Beskid Niski

 

 

To nic! To nic! To nic!

Dopóki sił

Jednak iść! Przecież iść!

Będę iść!

 

To nic! To nic! To nic!

Dopóki sił,

Będę szedł! Będę biegł!

Nie dam się!

 

---------------

 

Wędrówką jedną życie jest człowieka;

Idzie tam,

Idzie tu,

Brak mu tchu?

Brak mu tchu!

 

 


Ona

 

 

Jej dłonie rysowały w powietrzu zawiłe linie, jej słowa rysowały w umysłach proste ścieżki. Ona sama chciała „dziwnego”, ci którzy się z nią zetknęli też pragnęli pragnąć dziwnego. Skupiła wokół siebie tak wielka ilość pozytywnej energii, energii która potrafiła sprawić, że rzeczy skomplikowane stawały się proste, energii która sprawiała, że ludzie chcieli stać w jej cieple i grzać się w niej, chłonąć ją a potem nieść ją dalej.

Ona czasem sprawiała wrażenie kwoki, chroniła i osłaniała tych którzy stali obok niej, ogrzewała ich swoim ciepłem. W tym cieple rośli i pięknieli, pięknieli pięknem wewnętrznym, odkrywali w sobie nieznane światy, odnajdywali nieznane miejsce.

Ona nie była zachłanna, nie oczekiwała dowodów wdzięczności. Jej twarz rozjaśniał uśmiech, jej największa radością były ich sukcesy. Wypuszczała ich w świat a oni ten świat zdobywali, każda zdobycz była jej kolejnym uśmiechem. Już tyle razy się uśmiechała a jeszcze uśmiechnie się nie raz, uśmiech nie zniknie z jej twarzy

 

 

 

 

Jak chmura zwiewna życie jest człowieka!

Płynie wzwyż,

Płynie w niż!

Śmierć go czeka?

Śmierć go czeka!

 

 


Oni i My

 

 

Spotykamy się na ulicy, mijamy, czasem spojrzymy sobie w oczy, uśmiechniemy się, pozdrowimy. Czasem.

Pędzimy za własnymi sprawami, nie mamy czasu na oddech, gonimy uciekający czas. Gromadzimy rzeczy, otaczamy się przedmiotami.

Zatracamy umiejętność kontaktu, coraz rzadziej rozmawiamy, zamiast tego wysyłamy do siebie esemesy, maile. Mało kto pisze listy, wysyłamy jeszcze kartki na święta, ale coraz częściej naszym jedynym śladem na nich jest podpis, sprzedawcy wyczuli, że już nie potrafimy sami, wyręczyli nas i na kartkach drukują życzenia.

Mijamy się, przestajemy w drugiej osobie dostrzegać człowieka, widzimy tylko konkurenta w wyścigu do dóbr.

Wszechogarniająca chęć posiadania, gromadzenia, moda na posiadanie. Ten kto ma mniej ten kto nie widzi potrzeby otaczania się zbytkiem przestaje być człowiekiem, staje się jakimś wyrzutkiem, osobnikiem który zaburza nasz ogląd świata, świata konsumpcji.

Potrafimy jeszcze raz do roku, może dwa, wznieść się ponad konsumpcjonizm, w styczniu gdy Owsiak zbiera na dzieci, czasem jeszcze w grudniu gdy Caritas zbiera w sklepach dla biednych.  I to tyle, uznajemy, ze spełniliśmy swój obowiązek, że to wystarcza.

Zamykamy się w swoich domach, otaczamy murem. Jeszcze mówimy sąsiadom „dzień dobry” ale już prawie nigdy nie zatrzymujemy się jak kiedyś, by pogadać, tak normalnie, o niczym, dla samej przyjemności dzielenia się słowem.

 

Każdy z nas jest oddzielnym kosmosem, każdy z nas to oddzielna opowieść, każdy z nas to nowe piękno.

Musimy je odkrywać, każdego dnia w każdej chwili bo z tylko z sumy tych jednostkowych piękności możemy zbudować piękny świat.

Budujmy, nie pozwólmy by to piękno ulatywało gdzieś w otchłań.

Wokół nas jest tyle budulca, tyle cegieł, mamy wszystko na wyciągnięcie reki

Wystarczy tylko otworzyć oczy, spojrzeć w odpowiednim kierunku, uświadomić sobie, że poza rzeczami, poza  tym co można kupić jest tak wile tego co nic nie kosztuje, tak wiele wspaniałości za które nie musimy płacić. Nie musimy, bo nikt ich nie wycenił, nikt nie przykleił do nich nalepki z cena i kodem kreskowym.

Szukajmy piękna wokół siebie, cieszmy się nim pozwólmy mu nas otaczać.

Piękno, radość z obcowania z nim, piękno które dla każdego z nas może mieć inny wymiar, inny kształt, ono jest wszędzie musimy tylko nauczyć się patrzeć.

 

To nic! To nic! To nic!

Dopóki sił

Jednak iść! Przecież iść!

Będę iść!

 

To nic! To nic! To nic!

Dopóki sił,

Będę szedł! Będę biegł!

Nie dam się!

 

 

* - wiersz jest autorstwa Edwarda Stachury

 

Lech Klimek


Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaENERGO ELECTRIC – GORLICE ul. 11 Listopada 16 – Dzięki połączeniu doświadczeń i potencjału grupy możemy zagwarantować naszym klientom atrakcyjne warunki handlowe.
ReklamaTekStylowo - WIELKIE OTWARCIE JUŻ 17-go kwietnia - ul. Chopina 20, Gorlice
ReklamaNowe mieszkania na sprzedaż, Osiedle "Szklane Tarasy" - Gorlice, ul. Kapuścińskiego
AKTUALNOŚCI
ReklamaAgencja Detektywistyczna „Biuro Bezpieczeństwa SPECTRUM – detektyw NOWICKI” zaprasza! GORLICE, ul. Michalusa 22
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama Familia BM - kostki i płyty brukowe, płyty tarasowe, murki i ogrodzenia - Biecz, ul. Przedmieście Dolne 174, Strzeszyn 486